"Chcę, aby Urlep nadal był trenerem reprezentacji. Jednak w mojej wizji praca w klubie kłóci się z prowadzeniem kadry. Tym bardziej że chcemy jak najlepiej wypaść w kolejnych mistrzostwach Europy, które będą rozgrywane w Polsce. Szkoleniowiec nie może zaprzątać sobie głowy niczym innym, jak tylko odpowiednim przygotowaniem drużyny do tej imprezy. Dlatego Urlep musi wybrać, co chce robić. Jeśli wybierze kadrę, zadbamy, by nie stracił na tym finansowo" - mówił prezes PZKosz Roman Ludwiczuk tuż po powrocie z mistrzostw Europy w Hiszpanii.
Słoweniec miał kilka tygodni czasu na podjęcie decyzji. Wybrał reprezentację, o czym telefonicznie poinformował prezesa. "Trener przysłał mi także swoją propozycję nowych warunków umowy na prowadzenie reprezentacji. Pod koniec października przedstawię je zarządowi związku. Jeśli zostaną zaakceptowane, od czerwca przyszłego roku Urlep będzie zajmował się jedynie kadrą. Jeśli zarząd je odrzuci, będziemy musieli poszukać nowego trenera" - dodaje Ludwiczuk.
Według "Faktu" Urlep zażądał co najmniej 60 tysięcy złotych miesięcznej pensji, bo tyle mniej więcej zarabia obecnie, zajmując się kadrą i Śląskiem. To niemała kwota, lecz trudno oczekiwać, by Słoweniec zgodził się na drastyczne obniżenie swych dochodów. Na pewno pozostanie trenerem Śląska do końca obecnych rozgrywek. "Mamy zaplanowane w trakcie sezonu 3, 4 konsultacje, więc nie musi już teraz poświęcić się tylko kadrze" - twierdzi Ludwiczuk. "Ale potem istnieć będzie dla niego wyłącznie reprezentacja!" - ostrzega prezes.