Wszystkie zespoły, które znalazły się w czołowej czwórce, w pierwszej fazie turnieju okazały się najlepsze w swoich grupach.
W Walencji w wieczornym meczu ćwierćfinałowym Hiszpanii, mistrza w ostatnich dwóch turniejach, z brązowym medalistą poprzedniego Eurobasketu Serbią o awansie do czołowej czwórki decydowała dogrywka.
Przed szansą zwycięskiego dla współgospodarza turnieju zakończenia meczu w regulaminowym czasie stanęła najskuteczniejsza w zespole Cristina Ouvina. Przy wyniku 62:61 dla Serbii na dwie sekundy przed upływem regulaminowego czasu gry wykonywała dwa rzuty wolne. Trafiła tylko pierwszy. W dogrywce Hiszpanki, które do turnieju przystąpiły bez swojej gwiazdy Alby Torrens, u której na pięć dni przed imprezą stwierdzono zakażenie koronawirusem, zdobyły tylko dwa punkty.
Blisko dogrywki było także w wieczornym meczu w Strasburgu, gdzie spotkały się Rosja, która ostatni medal w mistrzostwach Europy - złoty - wywalczyła w 2011 roku na turnieju w Polsce, z Belgią - brązowym medalistą sprzed czterech lat z Czech. Przy remisie 83:83 decydujące o zwycięstwie Belgijek punkty zdobyła Julie Alemand na 6 sekund przed końcem spotkania.
Znacznie łatwiej awans wywalczyły aktualne wicemistrzynie Francuzki, które po wygranej z Bośnią i Hercegowiną 80:67 siódmy raz z rzędu zagrają w półfinale. Naturalizowana Amerykanka Jonquel Jones zdobyła w tym spotkaniu dla drużyny z Bałkanów 29 punktów i miała 24 zbiórki. To drugie osiągnięcie jest rekordem finałowych turniejów ME.
Bez problemów w czołowej czwórce znalazły się także Białorusinki, które w eliminacjach były grupowymi rywalkami reprezentacji Polski. Wygrana ze Szwecją 58:46 daje im szanse na zajęcie miejsca na podium po raz pierwszy od 2007 roku, gdy we Włoszech wywalczyły brązowy medal.
Decydująca faza turnieju, czyli sobotnie półfinały i spotkania o miejsca 5-8 oraz niedzielne finał i mecz o brązowy medal, odbędą się w Walencji.