Przed meczem Curry rozmawiał z Bruce'em Fraserem, osobistym trenerem rzutów i podań, który - jak przyznał później sam koszykarz - przekazał mu kilka prostych rad, by rzuty wykonywał z większą pewnością siebie i bardziej mechanicznie.

Reklama

Już na rozgrzewce starałem się wdrożyć te spostrzeżenia. To było jak zasianie ziarna, które później dało świetne plony - powiedział po meczu zawodnik uchodzący za najlepszego strzelca ostatniej dekady NBA.

Jego dorobek to rekordowe w sezonie 50 punktów, na które złożyło się m.in. dziewięć "trójek", 10 asyst i siedem zbiórek. Przed nim w historii klubu tylko legendarny Wilt Chamberlain oraz Rick Barry zaliczyli występy, w których osiągnęli granicę 50 pkt i 10 asyst.

Curry uzyskał pierwsze 13 pkt w meczu, a później pierwsze 10 w trzeciej kwarcie, w której także dzięki skuteczności Juana Toscano-Andersona (11 pkt w meczu) gospodarze zdobyli 41 punktów.

"Steph" był niesamowity. Oglądam jego popisy od siedmiu lat, ale wciąż się zachwycam, a on ciągle dodaje coś nowego. To zasługuje na największy podziw - przyznał trener "Wojowników" Steve Kerr, a Trae Young, który z 28 pkt był liderem gości, poszedł jeszcze dalej: To najlepszy strzelec wszech czasów. Nikt nie rzucał i nie rzuca tak dobrze jak on.

Warriors, którzy wygrali dziewięć z 10 dotychczasowych meczów, są najlepsi na Zachodzie i w całej lidze. W Konferencji Wschodniej prowadzą koszykarze Philadelhia 76ers (8-3), którzy jednak tej nocy przegrali we własnej hali z New York Knicks 96:103.

Gospodarze zagrali bez kameruńskiego środkowego Joela Embiida i trzech innych zawodników ze względu na zasady NBA dotyczące zdrowia i bezpieczeństwa sanitarnego, które obowiązują koszykarzy z pozytywnym wynikiem testu na COVID-19 bądź mających bliski kontakt z kimś zakażonym.

Reklama

W tej sytuacji najskuteczniejszy w ekipie "Szóstek" był Turek Furkan Korkmaz - 15 pkt. Wśród zwycięzców brylował Julius Randle - 31 pkt, w tym osiem z rzędu podczas rozstrzygającej czwartej kwarty.

W meczu czołowych zespołów Wschodu Chicago Bulls (7-3) pokonali 118:95 uchodzących za faworytów rozgrywek Brooklyn Nets (7-4). Naszpikowanej gwiazdami drużynie gości nie pomogło 38 pkt Kevina Duranta.

Kolejne tzw. triple-double zaliczył środkowy Denver Nuggets Nikola Jokic - 25 pkt, 15 zbiórek i 10 asyst. Serb jednak w końcówce wygranego 113:96 spotkania z Miami Heat został usunięty z boiska za uderzenie łokciem naciskającego go Markieffa Morrisa. Trafił go w szyję, a rywal przewrócił się na parkiet i zaczął zwijać z bólu.

Widziałem powtórkę sytuacji, widziałem, jak jego głowa mocno uderzyła o podłogę. Źle się z tym czuję, bardzo źle. Chciałem się tylko obronić, ale wiem, że nie powinienem zareagować w taki sposób - przyznał Jokic.