Zespół trenera Steve'a Kerra w wielkim finale uczestniczył w pięciu kolejnych latach (2015-2019), trzykrotnie zdobywając mistrzostwo. Później z racji kłopotów zdrowotnych podstawowych zawodników i przebudowy składu przyszły dwa słabsze sezony i to na tyle, że "Wojowników" zabrakło w play off. Teraz drużyna stanowiąca mieszankę doświadczenia i młodości znowu błyszczy.

Reklama

W niedzielę pierwszoplanowymi postaciami w ekipie z Kalifornii byli Stephen Curry - 31 punktów, 11 asyst i pięć zbiórek oraz Andrew Wiggins - 27 pkt (rekord kariery w play off), 11 zbiórek i trzy asysty.

Przypomina mi Dominique'a Wilkinsa - powiedział po jednym z efektownych wsadów o 27-letnim skrzydłowym z Kanady kolega z zespołu Klay Thompson, nawiązując do lubującego się w podobnych zagraniach byłego gwiazdora NBA.

Warriors w trzeciej kwarcie wypracowali 12-punktową przewagę, ale w ostatniej odsłonie miejscowi kilka razy zbliżyli się na sześć-siedem "oczek". Wtedy jednak rzutami "za trzy" sytuację opanowywali Thompson bądź Jordan Poole.

Przyjechaliśmy tutaj rozpędzeni i wykorzystaliśmy to. Jesteśmy w komfortowej sytuacji, ale trzeba postawić kropkę nad i - zauważył szkoleniowiec zwycięzców.

Gospodarzom, którzy w półfinale konferencji wyeliminowali najlepszych w lidze w sezonie zasadniczym Phoenix Suns, nie pomogło 40 punktów Słoweńca Luki Doncica. Rezerwowy Spencer Dinwiddie powiększył dorobek "Mavs" o 26 pkt.

Ta drużyna dopiero zaczyna swoją podróż. Wiem, że przed sezonem moi chłopcy widzieli się mistrzami, oczywiście trochę żartując, ale żaden z nich nie był w tym miejscu, w którym teraz jesteśmy. Dla nich, dla klubu to ważniejsze niż ten jeden mecz czy ta jedna seria - ocenił trener Mavericks Jason Kidd.

Czwarty pojedynek w tej parze - we wtorek. W historii NBA jeszcze żadnej drużynie nie udało się odwrócić losów rywalizacji play off od stanu 0-3.