Drugi dzień EuroBasketu i mecz Polaków z Litwinami. Kto jest jego faworytem?

Rimas Kurtinaitis: Trudno mi się wypowiadać na ten temat, bo jako asystent trenera w kadrze Litwy mam kłopoty z obiektywizmem. Oczywiście chciałbym, żeby wygrała moja drużyna, ale obiektywnie patrząc, szanse oceniam 50 na 50. Obie ekipy są świetne, a największy atut Polaków to gra na własnym parkiecie. Jeżeli zaś chodzi o Litwę, to największym problemem będzie brak naszych trzech podstawowych zawodników – Ramunasa Siskauskasa, Sarunasa Jasikeviciusa i Rimantasa Kaukenasa. W tej sytuacji kluczowa będzie postawa pozostałych koszykarzy, zwłaszcza rezerwowych. Niezwykle ważny jest atak, ale jeszcze ważniejsza defensywa. Poza tym staraliśmy odpowiednio przygotować się do naszych meczów i rozpracować każdego z rywali, żeby poznać zarówno ich słabe, jak i mocne strony.

Reklama

Czy jedną z mocnych stron naszej ekipy będzie David Logan, który otrzymał polski paszport na kilka tygodni przed rozpoczęciem turnieju? Jakie inne atuty ma drużyna Muli Katzurina?

Oczywiście, że Logan będzie wielkim wzmocnieniem. Po to właśnie otrzymał wasze obywatelstwo i przygotowywał się razem z drużyną. Poza nim wyróżnić trzeba Macieja Lampego i Marcina Gortata. Z drugiej strony nie zapominajmy, że Litwa praktycznie od zawsze trzyma się czołówki i mimo braku podstawowych koszykarzy nie wolno nas lekceważyć. Na tego typu imprezach przyświeca nam cel, by zająć jak najwyższą pozycję. Nie zmienia to faktu, że konkurencja nie śpi i co najmniej osiem drużyn prezentuje się solidnie i stanowi spore zagrożenie.

Reklama

Kogo zaliczyłby pan do faworytów EuroBasketu?

W pierwszej kolejności Hiszpanów, bo to mistrzowie świata, którym marzy się triumf na Starym Kontynencie i zapewne ze wszystkich sił będą do tego dążyć. Moim osobistym faworytem są jednak Serbowie, których prowadzi znakomity trener Duszan Ivković. Ostatnio im nie szło, ponieważ mieli problemy pewne problemy, przykładowo ze skompletowaniem odpowiednich graczy, ale teraz wreszcie zebrano ciekawe grono sportowców. Wiem, że naprawdę mocno przygotowywali się do EuroBasketu i mogą sporo namieszać. Nie ukrywam, że podoba mi się serbskie zaangażowanie i agresywność na parkiecie. Koniecznie muszę także wspomnieć o Słowenii i Rosji. Rosjanie zaprezentowali się zdecydowanie poniżej oczekiwań na igrzyskach olimpijskich w Pekinie, co prawdopodobnie wpłynie na nich motywująco. Rzecz jasna, nie zapominam o Polsce, gdyż Muli Katzurin ma wyrównany, wręcz perfekcyjny, skład i po kilku zawodników na każdej pozycji.

Jako były trener Śląska Wrocław zna pan naszą ligę. Co pan sądzi o jej poziomie?

Reklama

Nie jest zły. Powiedziałbym, że liga prezentuje się nawet dobrze. Gra w niej wielu obcokrajowców, a o jej sile stanowią przede wszystkim Amerykanie. Podoba mi się to, że występuje u was dużo drużyn i że prezentują podobny poziom. To naprawdę fajne, że mistrz Polski Asseco Prokom potrafi przegrać z zespołem, który zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Dzięki temu liga staje się ciekawsza. U nas na Litwie sprawa wygląda inaczej, bardziej stawia się na młodzież. Niestety, czołowe litewskie zespoły deklasują całą resztę i nieprędko się to zmieni.

W PLK nastąpiły zmiany i mają one przyczynić się do rozwoju polskich zawodników, aby w przyszłości na takich turniejach jak EuroBasket trener naszej reprezentacji miał większy wybór.

Tak, słyszałem, że teraz na parkiecie obowiązkowo będzie musiało przebywać po dwóch Polaków. W tej sytuacji każda drużyna musi zatrudnić przynajmniej czterech rodzimych koszykarzy, ale im więcej ich zatrudni, tym lepiej. Jak wiadomo, nieodzowną częścią sportu są kontuzje, i trzeba być na to gotowym. Ale z punktu widzenia polskich graczy to dobry ruch i niewykluczone, że pojawi się więcej talentów na poziomie Adama Wójcika czy Roberta Witki.

Dobrze się panu pracowało w Polsce, miło było tutaj wrócić przy okazji mistrzostw Europy?

Mówiąc szczerze, wciąż czekam, aż dostanę zaległe pieniądze od Waldemara Siemińskiego. To, co zrobił prezes wrocławskiej drużyny, to wielki skandal. Nie rozumiem, dlaczego doszło do upadku tak wspaniałej drużyny, jak Śląsk Wrocław. To nie jest dobre dla promocji waszej koszykówki, bo mówi się o tym w innych krajach. Osobiście nie ukrywam, że czuję się oszukany, ponieważ w tym czasie równie dobrze mogłem pracować w innym klubie. Tymczasem zbudowałem naprawdę fajny zespół w stolicy Dolnego Śląska, ale wszystko poszło na marne.