Poziom konkursu był bardzo wysoki. Aż sześciu zawodników pokonało wysokość 5,80 i wyżej, co zdarzyło się pierwszy raz w historii tej konkurencji.

Przed rozpoczęciem rywalizacji Lisek był faworytem. Jako jedyny z grona uczestników uzyskał w tym sezonie 6 m, ale w ostatnim czasie miał pecha.

Reklama

W miesiąc złamałem trzy tyczki. Nie wiem, co się dzieje, a w Serbii będę musiał skakać na pożyczonych. Nie wiem jak to się skończy, ale łatwo się nie poddam - mówił przed wylotem.

Obaj Polacy zaczęli konkurs od 5,35. Kolejne wysokości do 5,60 mieli na czysto. Na 5,70 "potknął" się Wojciechowski. Mistrz świata z Daegu (2011) zaliczył w drugiej próbie, ale to zepchnęło go na siódmą pozycję. Podopieczny Wiesława Czapiewskiego w tej sytuacji zagrał va banque.

Postanowił opuścić 5,75 i 5,80. Do rywalizacji wrócił przy 5,85. Tak wysoko w tym sezonie jeszcze nie skakał. Dwa razy zrzucił. Zresztą tak samo jak i pozostali rywale. Ta wysokość okazała się rozstrzygająca. Odpadli na niej Francuz Alex Chapelle, Niemiec Raphael Holzdeppe i Czech Jan Kudlicka.

Trzecia próba okazała się szczęśliwa dla Wojciechowskiego. W tym momencie wiadomo było, że jest już medal, pytanie było tylko jaki. W konkursie zostali - na prowadzeniu Lisek i Filippidis (obaj zaliczyli 5,85 w pierwszej próbie).

Wyżej nikt już nie skoczył. To pierwsze dwa medale wywalczone przez Polaków w Belgradzie.