Do urazu doszło w czasie treningu technicznego. Sobera oddawał skok, gdy pękła mu tyczka.
"Gdy pęka tyczka uwalnia się taka energia, jakby doszło w ręku do eksplozji. Miałem wrażenie, że wybuchła mi w dłoni petarda. Później był silny obrzęk, a badania wykazały złamaną kość śródręcza" - dodał podopieczny Dariusza Łosia.
W Hiszpanii Sobera po raz pierwszy od jesieni wrócił na rozbieg. Odpuścił sezon halowy, ponieważ postanowił poddać się operacji stopy, która mu dokuczała przez cały poprzedni sezon.
"Na razie mam zapewnioną opiekę w ośrodku w Hiszpanii, więc zbyt dokładnych informacji nie mam. Gdy wysłaliśmy zdjęcie rentgenowskie lekarzowi z Polski to powiedział, że gips w takich sytuacjach nosi się od czterech do sześciu tygodni" - poinformował Sobera.
Na razie tyczkarz nosi tymczasowy opatrunek. Ręka jest bowiem mocno opuchnięta i nie można założyć gipsu.
"Do Polski wracam 7 maja i wtedy będzie coś więcej wiadomo. W Hiszpanii nie będę już robić dodatkowych badań. Po powrocie do kraju zdecydujemy, czy będzie gips, czy może jakaś orteza. Na pewno ręka musi być unieruchomiona" - zaznaczył.
Sobera mimo wszystko pozostaje optymistą. "Powrót po operacji nie był łatwy. Teraz to kolejny pech, ale nie odpuszczam. Mam zamiar w tym sezonie wystartować. Po prostu trochę później pojawię się na rozbiegu. Na pewno nie trzeba ręki operować, a to już dobry sygnał" - podkreślił.