Lisek, który obecny sezon ma w kratkę, niecałe dwa tygodnie temu mówił, że nie martwi się o dyspozycję, bo przyjdzie w odpowiednim momencie, czyli na rozpoczynające się w poniedziałek mistrzostwa Europy w Berlinie.
„To jedyny medal, jakiego jeszcze nie mam w kolekcji, więc chciałbym odczarować czempionat Starego Kontynentu” – mówił wówczas. I faktycznie udowodnił, że jego forma rośnie.
Lisek w środę po skoczeniu 5,94 m postanowił przerwać konkurs i nie poprosił o zawieszenie poprzeczki jeszcze wyżej. W tym roku na świecie tylko Francuz Renaud Lavillenie może pochwalić się lepszym rezultatem – 5,95.
W historii polskiej lekkoatletyki trenujący z Marcinem Szczepańskim Lisek może się teraz poszczycić rekordem Polski na powietrzu i w hali. Tuż za nim na liście wszech czasów jest Paweł Wojciechowski, który w 2017 roku uzyskał 5,93.
Obaj Polacy mają w Berlinie realne szanse na to, by stanąć na podium mistrzostw Europy.