Rekordzistka świata Włodarczyk na początku marca wróciła ze Stanów Zjednoczonych, by poddać się czyszczeniu kolana. Miała w planach powrót do Kalifornii, ale plany jej zmieniła pandemia koronawirusa. Nagle zamknięto wszystkie granice, a połączenia lotnicze zostały odwołane. Musiała zostać w Polsce, ale na powrót z USA nie zdecydował się jej trener Krzysztof Kaliszewski. Zawodniczka AZS AWF Katowice postanowiła zatem zakończyć współpracę.
Ostatnie tygodnie Włodarczyk spędzała w domu, ale jak zapewniła: "Nie nudziłam się, bo na błysk wysprzątałam mieszkanie i trenowałam na rowerku stacjonarnym. Sporo czasu zajęło mi też robienie porządku w garderobie, zwłaszcza w moim obuwniczym królestwie. Sporo też gotowałam i piekłam, czytałam, bo dzień bez książki jest stracony".
Na wielkanocnym stole mistrzyni świata muszą znaleźć się przede wszystkim jajka, które Włodarczyk uwielbia. Każdego dnia, gdy ma w planach start w zawodach, na śniadanie zjada ich minimum pięć, ale, jak mówi, w święta smakują one jeszcze lepiej.
Ale lubię też keksa i mazurki, a poza słodkościami także choćby pieczone mięsa. Ale jajka, takie po prostu ugotowane, najbardziej - przyznała.
W obecnej sytuacji spowodowanej pandemią koronawirusa, która sportowców zatrzymała w domach i właściwie uniemożliwiła im normalne treningi trudno znaleźć zawodnika, który nie tęskniłby za normalnością.
Tym bardziej, że jestem po kolejnym zabiegu, więc podwójnie nie mogę się doczekać powrotu do normalnego trenowania. Mam nadzieję, że niebawem znów będziemy mogli ćwiczyć na obiektach Centralnego Ośrodka Sportu. Ale oczywiście wiem, że muszę być cierpliwa i niczego nie przyspieszę – zaznaczyła Włodarczyk.
Obecny sezon przejdzie na zawsze do historii sportu. Lekkoatleci, poza tymi startującymi w hali, nawet go nie zaczęli. Choć i ci, którzy brali udział w zawodach zimą nie doczekali się imprezy docelowej, bo mistrzostwa świata w Chinach zostały odwołane.
Igrzyska w Tokio zostały przełożone o rok, mistrzostwa Europy w Paryżu pewnie też to spotka, choć decyzji jeszcze nie ma. Mnie daje to komfort psychiczny, bo przecież przed miesiącem przeszłam kolejny zabieg w stawie kolanowym, ale na szczęście mało inwazyjny. Cieszę się, że mam świetną opiekę medyczną, a dr Robert Śmigielski i zespół fizjoterapeutów robią wszystko, żebym możliwie szybko wróciła do normalnych treningów. Ale w sumie nic nas nie pogania – powiedziała czołowa młociarka świata.