Grzywnę w wysokości 10 milionów dolarów nałożono na RusAF w marcu, ale połowa tej kwoty była w zawieszeniu. Strona rosyjska musiała też pokryć koszty postępowania - ok. 1,3 mln dolarów.
Pierwotnym terminem był 1 lipca, ale już wcześniej prezes Jewgienij Jurczenko, który kilkanaście dni później podał się do dymisji, przyznał, że RusAF nie dysponuje taką kwotą. Termin światowa centrala przedłużyła ostatecznie do 15 sierpnia.
Tym razem środki przekazało RusAF ministerstwo sportu. Jak wyjaśniono, była to "jednorazowa zapomoga na rozwój dyscypliny, w tym spłatę długu wobec World Athletics". Kwoty przekazanej RusAF nie podano do publicznej wiadomości.
Jurczenko poinformował agencję TASS, że przelew został już zlecony. World Athletics na razie nie potwierdziło otrzymania pieniędzy.
RusAF wciąż jest zawieszona w prawach członkowskich od 2015 roku w związku ze zorganizowanym procederem dopingowym w tym sporcie w Rosji.
Grzywna nałożona przez World Athetlics to konsekwencja afery dopingowej, a w tym przypadku konkretnie przyznania się rosyjskiej federacji do przedłożenia fałszywej dokumentacji, zapewniającej alibi sportowcowi, którego w zgłoszonym miejscu pobytu nie zastali kontrolerzy.
Władze World Athletics mogą podjąć decyzję o niedopuszczeniu rosyjskich lekkoatletów do zawodów nawet pod neutralną flagą. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata zawodnicy z tego kraju dzięki takiemu pozwoleniu wywalczyli sześć medali.