Polak pokazał "wała" wygwizdującym go radzieckim kibicom po oddaniu skoku gwarantującego mu złoty medal olimpijski i będącego jednocześnie rekordem świata. Złość fanów gospodarzy była wielka, bo Polak pokonał reprezentanta ZSRR, Konstantina Wołkowa.
Zdjęcie Kozakiewicza obiegło cały świat. Przysporzyło to naszemu zawodnikowi jeszcze więcej sympatii, ale też i kłopotów. Ambasador sowiecki w Polsce Boris Aristow domagał się odebrania Polakowi medalu, unieważnienia rekordu oraz dożywotniej dyskwalifikacji za obrazę narodu radzieckiego. Polskie władze najpierw tłumaczyły gest skurczem mięśnia tyczkarza, a następnie mówiono, że gest pokazywał pokonanie tyczki.
Po powrocie do kraju Kozakiewicz został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
"Gest Kozakiewicza" stał się symbolem dla Polaków w okresie solidarnościowych strajków. Sam tyczkarz tłumaczył po latach że, w założeniu nie miało to nic wspólnego z polityką.
Dziś o "geście Kozakiewicza" stało się głośno za sprawą zdjęcia komentatora sportowego Tomasza Zimocha, który udzielił wywiadu DGP.