Cel był jasny - zobaczyć mecz na żywo, poobserwować treningi, pomóc reprezentacji. Ale rumuńscy działacze są równie nieprzekonujący jak polscy. Do wczoraj na zaproszenie odpowiedziało tylko trzechszkoleniowców: Mihai Stoichita (Steaua), Crisi Pustai (Gaz Metan) oraz Dan Petrescu (Unirea). Jednak były szkoleniowiec Wisły Kraków ma przylecieć dopiero w dniu meczu. "Z różnych względów" - zaznacza jeden z pracowników ARF cytowany przez rumuński Sport. "Skąd ten pomysł z zaproszeniem? Chcemy, aby w tak trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, wszyscy skupili się wokół kadry".

Reklama

Dlaczego PZPN nie wpadł na taki pomysł? Być może dlatego, że polscy działacze czują się spokojni o swój byt i nie za bardzo się starają. Za to w rumuńskim futbolu trwa właśnie rewolucja. Wkrótce we władzach FRF ma dojść do zmiany pokoleniowej (obecny prezes Mircea Sandu jest tylko dwa lata starszy od Grzegorza Laty). Dotychczasowych działaczy, przypominających w działaniu nieco tych naszych, mają zastąpić byłe, ale wyjątkowo obrotne gwiazdy rumuńskiej piłki z lat 90. Na prezesa ma kandydować Gica Popescu. Rumuńskie media podają, że jeśli były piłkarz Barcelony i PSV wygra w wyborach, dyrektorem generalnym związku zostanie Gheorghe Hagi. Petrescu z kolei jest wymieniany jako poważny kandydat na następcę Lucescu w fotelu selekcjonera.

Petrescu nie chce tego komentować. "Ani słowa w tym temacie. Do zobaczenia w Warszawie" - powiedział nam szkoleniowiec Unirei, którego nazwisko pojawiało się przy okazji wyborów na trenera polskiej kadry.

Reprezentacja Lucescu dzisiaj wylatuje do Warszawy. W samolocie będą między innymi Chivu, Rat i Niculae. "Rumuni mają więcej gwiazd w swoim składzie, ale prawda jest taka, że Polska gra w tej chwili na podobnym poziomie" - twierdzi obrońca Steauy Bukareszt Paweł Golański.

Reklama

Podobnym, czyli kiepskim. Tak przynajmniej było do niedawna. Rumuni zakończyli eliminacje mistrzostw świata na piątym miejscu w swojej grupie -- tuż przed Wyspami Owczymi (podobnie jak Polska, która wyprzedziła tylko San Marino). "Jednak wciąż jesteśmy klasową drużyną, ostatnie wyniki o niczym nie świadczą" - zaznacza Lucescu. 40-letni Razvan to syn Mircei Lucescu, szkoleniowca Szachtara Donieck. Kilka miesięcy temu objął rozbitą, przegrywającą eliminacje kadrę. Cudu nie dokonał. W czterech meczach o punkty jego drużyna wygrała tylko raz, z Litwą. A przegrała 0:5 z Serbią.

W tym czasie Lucescu popadł w konflikt z największą obecnie gwiazdą reprezentacji Adrianem Mutu. Rumun na dzień (a w zasadzie noc) przed meczem z Serbią bawił się na dyskotece. "Pytam sam siebie, czy moją rolą jest nauczać 30-latka takiego jak Mutu" - stwierdził Lucescu. I dodał, że już Mutu nie powoła. Rzeczywiście, więcej pożytku dla rumuńskiej piłki, jeśli w samolocie znajdzie się miejsce dla Stoichity i Pustaiego.