- Najwyraźniej nie mam cech przywódczych. Nosiłem opaskę w meczu pucharowym z Lechią. Nie dość, że przegraliśmy 1:3, to jeszcze przyczyniłem się do utraty dwóch bramek. Przy golu na 0:2 piłka odbiła się od mojego kolana, a przy bramce na 1:3 był dziwny rykoszet - powiedział Brożek.

Reklama

Z Lechią Głowacki nie mógł zagrać, bo pauzował za kartki. Do założenia opaski byli też uprawnieni Radosław Sobolewski, Cleber i Paweł Brożek. Pierwszy jednak dostał wolne od trenera Henryka Kasperczaka, drugi jeszcze nie wyleczył kontuzji, a trzeci był rezerwowym. Dlatego Kasperczak kapitanem na wtorkowy mecz mianował Piotra Brożka. Teraz 27-letni piłkarz cieszy się, że kapitańskie insygnia wrócą we właściwe ręce. - Ciężko jest przełknąć każdą porażkę, a zwłaszcza 1:3 u siebie, ale przeciwko Polonii zagrają kluczowi zawodnicy. Z nimi powinno być o wiele lepiej - przekonuje wiślak.

Po odpadnięciu z Pucharu Polski Kasperczak zastanawiał się, czy nie wrócić do dawnego ustawienia obrony, w którym lewym obrońcą był właśnie Brożek. Kasperczak po objęciu rządów na Reymonta przesunął go jednak na lewe skrzydło, a za plecami Brożka ustawił Juniora Diaza. Sam Brożek nie widzi żadnego problemu. Dla niego ważne są dwie sprawy: aby miał miejsce w jedenastce i była to jedna z tych dwóch pozycji. Która, to już drugorzędna sprawa. - Przez trzy lata grałem na lewej obronie i przyzwyczaiłem się do tego. Dlatego mój ewentualny powrót na tę pozycję nie sprawiłby mi żadnego kłopotu.

p