Trener Celtiku Glasgow Gordon Strachan po meczu ze Spartakiem Moskwa powiedział, że nie wyobraża sobie swojego zespołu bez Artura Boruca, a nawet dziękuje Bogu...
Fajnie, że tak powiedział. Każdy lubi słuchać pochwał pod swoim adresem. Ale prawda jest taka, że na początku nie było wcale tak różowo. Z tego, co pamiętam, to jak przechodziłem z Legii do Celtiku, Strachan marzył nie o tym, żeby w bramce jego drużyny stał Boruc, tylko jakiś Fin, chyba z angielskiego Fulham.

Reprezentant Finlandii Anti Niemi.
No właśnie. Ale cóż, jak to się wszystko potrafi zmienić... Naprawdę miło słyszeć takie słowa z ust menedżera Celtiku.

Po meczu z Portugali podobne pochwały usłyszy Pan od trenera Leo Beenhakkera?

A tego to nie wiem. Niestety, w Lizbonie nie będzie serii rzutów karnych, tak jak w meczu ze Spartakiem - mówił Boruc DZIENNIKOWI.

Skoro już jesteśmy przy komplementach, to jeden z pańskich kolegów Stephen Caldwell dorzucił, że jest pan najlepszym bramkarzem świata.

Skoro tak mówi, to przecież nie będę tego prostować. Ciężko pracuję na to, żeby nie mówili o mnie odwrotnie. Zobaczymy jednak, co będzie za parę dni... Sytuacja bramkarza i opinie o nim szybko się zmieniają.

Trener Leo Beenhakker był pod wrażeniem pańskiego impulsywnego zachowania podczas meczu ze Spartakiem Moskwa. O mały włos nie uderzył pan swojego kolegi z zespołu Lee Naylora.
Ja? Nie pamiętam takiego wydarzenia.

Ale widział je Beenhakker, który powiedział, że chyba zrobi z pana swojego ochroniarza.
To nie dla mnie. Chyba jednak pozostanę przy bronieniu.

A co, jeśli błąd popełni pański dobry kolega Michał Żewłakow? Też pan jest gotów tak ostro go skarcić?
Nie widzę problemu w zwróceniu uwagi komukolwiek.

Czy brak Jacka Bąka jest dużą stratą z punktu widzenia bramkarza?
Na pewno Jacek mógłby pomóc dużo swoim doświadczeniem. Z drugiej strony jest parę innych osób, które mogą zagrać dobry mecz. Wielu chłopaków przyjechało tu z nadzieją na grę, więc myślę, że dadzą sobie radę.

Czy fakt, że Michał Żewłakow jest pańskim kolegą, sprawia, że to właśnie z nim najlepiej by się panu grało?
To prawda, że na stopie prywatnej jesteśmy dobrymi kolegami. Ale życie prywatne to życie prywatne, a boisko to zupełnie co innego.

Robią na panu wrażenie takie nazwiska, jak Cristiano Ronaldo, Deco czy Simao?

To absolutna europejska czołówka. Każdy z nich jednym zagraniem może przesądzić o wyniku meczu. Ale z drugiej strony to też tylko ludzie, można ich pokonać. O żadnym strachu nie może być mowy. Na boisku jest jedenastu piłkarzy. Jeden zawodnik nie ogra wszystkich pozostałych i nie strzeli bramki. No, chyba że nazywa się Diego Maradona... Tak naprawdę wszystko zależy od nas. Jeśli będziemy solidnie grali i cały czas będziemy skoncentrowani, to nie pozwolimy rozwinąć im skrzydeł.

W sobotę w Portugalii będzie miał pan mnóstwo pracy, Portugalczycy będą chcieli nas zaatakować od pierwszej minuty.
Nie przesądzałbym tego. Kto wie, może będzie dokładnie odwrotnie. Może to my będziemy mieli przewagę i szybko strzelimy im trzy bramki i trochę się ponudzę...

Który mecz będzie ważniejszy? Ten z Portugalią czy trzy dni później w Helsinkach?
Po tych meczach może się wszystko wyjaśnić i będziemy wiedzieć, na czym stoimy, jeśli chodzi o walkę o udział w Euro 2008. Dlatego nie można powiedzieć, że Portugalia jest ważniejsza od Finlandii lub odwrotnie. Oba mecze są tak samo ważne. Równie dobrze jednak może się okazać, że te spotkania nic jeszcze nie przesądzają i nadal sprawa awansu dla wszystkich będzie otwarta.

Większość naszych reprezentantów twierdzi, że sukcesem będzie zdobycie w dwóch najbliższych meczach czterech punktów. Też pan tak uważa?

Ja nie chcę kalkulować, czy zdobędziemy cztery punkty, czy sześć. Trzeba zdobyć tyle punktów, żeby wystarczyło do awansu na koniec eliminacji. A jak wychodzę na boisko, to nigdy nie zastanawiam się, czy remis będzie dobry. Gram zawsze o zwycięstwo. Na tym polega przecież futbol.

Nie jest tak, że w zeszłorocznych meczach z Portugalią i Belgią kadra osiągnęła apogeum możliwości, a później szło już bardziej przeciętnie albo słabo jak w meczu z Armenią?

Czy ja wiem? To się zdarza. Średnia wieku naszej reprezentacji jest dosyć niska, zespół dopiero się rozwija, robi regularne postępy. Mam nadzieję, że apogeum swoich możliwości osiągniemy podczas finałów Euro 2008.

Trener Beenhakker podkreśla, że ma czterech świetnych bramkarzy - Boruca, Kuszczaka, Fabiańskiego i Dudka. Ale tylko pan regularnie broni w swoim klubie. Pańska pozycja w kadrze wydaje się więc niezagrożona.

W reprezentacji nigdy nie ma pewniaków. Przecież jeśli ktoś się w niej znajdzie, to nie na ładne oczy, tylko naprawdę musi sporo potrafić. Ja nigdy nie jestem pewien, że zagram, zanim nie usłyszę tego od selekcjonera. Bramkarz tylko wtedy jest numerem 1, jeśli przed danym spotkaniem usłyszy, że gra. Ja jeszcze nic takiego nie słyszałem.

Tomasz Kuszczak mówi głośno o tym, że nie chce jeździć z kadrą na wycieczki.
Ma do tego prawo. Jeśli tak uważa i chce tak mówić, to nikt nie może mu tego zabronić.

Lepiej grać regularnie w Celtiku, czy rzadziej, ale w Manchesterze United?
Nie wiem, ale to, co mam, w zupełności mi odpowiada.

Wie pan już, co musi zrobić, żeby Polska nie przegrała z Portugalią?
A to już wiecie, że zagram?

Raczej wszystko na to wskazuje.

Rozwiązanie jest dosyć proste. Muszę po prostu łapać wszystko, co leci.