Totti złożył deklarację w imieniu swoich kolegów, bo sam dziś w Lizbonie nie zagra. Dwa tygodnie temu w pierwszym (wygranym 2:1) starciu z Portugalczykami padł ofiarą ostrego wślizgu napastnika Sportingu Liedsona i od tej pory tylko truchta. Z powodu kontuzji stopy ominęło go m.in. prestiżowe derby Rzymu z Lazio i konfrontacja z Kaką w Mediolanie. Drużyna wyręczyła kapitana i wygrała te oba spotkania, ale już w niedzielę pozwoliła sobie wydrzeć zwycięstwo z przeciętnym Empoli - pisze DZIENNIK.

Do Portugalii oprócz Tottiego nie polecieli także leczący urazy Panucci i Taddei. Na Jose Alvalade przydałaby się cała trójka, bo zwycięstwo daje Romie przepustkę do 1/8 finału Champions League. W stolicy Włoch rywalizacja ze Sportingiem, po poniedzialkowej śmierci Liedholma, zeszła na drugi plan. Zmarły w wieku 85 lat Szwed, nazywany „Baronem”, był postacią niemal kultową. Swoją wielką karierę jako pomocnik zaczął w Milanie, gdzie razem ze swoimi rodakami Gunnarami Green i Nordahl tworzyli słynne trio „Gre-No-Li”, które w latach 50. rządziło Serie A.

Liedholm w czerwono-czarnych barwach zagrał 359 razy i strzelił 81 goli. Świetnie radził sobie także w reprezentacji Szwecji, z którą zdobył złoty medal olimpijski (w 1948 r. w Londynie) i wicemistrzostwo świata, po porażce z Pele i spółką (1958r.). Swoją żelazną kondycję wyrobił trenując dwa razy w tygodniu biegi, pchnięcie kulą, rzut oszczepem i skok wzwyż. Kopaniem piłki zarabiał na życie do czterdziestki, by póżniej zostać jednym z najwybitniejszych trenerów, którzy pracowali we włoskiej lidze.

Romę prowadził trzykrotnie, w sezonie 1982/1983 zdobył z nią ligowe mistrzostwo. Po raz ostatni na Stadio Olimpico pojawił się w 1997 roku, trenując m.in. 21-letniego Francesco Tottiego.Pogrzeb Liedholma odbędzie się w czwartek w Rzymie i będą w nim uczestniczyły delegacje wszystkich czołowych włoskich klubów, oczywiście na czele z Milanem i Romą.





Reklama