Godzinę przed wczorajszym przylotem zawodników FC Barcelona na lotnisku był spokój. Ale z każdą upływającą minutą pojawiało się coraz więcej policjantów i radiowozów. Do nich dołączyła ochrona lotniska, a także straż graniczna z psami. Autokar podjechał pod same drzwi przy wyjściu z lotniska. Kibice, którzy czekali, żeby chociaż przez chwilę zobaczyć swoich idoli musieli stanąć za przygotowanymi na tą okazję barierkami.

Reklama

Barca wylądowała z kilkunastominutowym opóźnieniem. Zawodnicy nie wyglądali na wielce zachwyconych, że musieli przylecieć do Polski. Mieli spuszczone głowy i poważne miny. Uśmiechali się i rozdawali autografy jedynie rezerwowi. Raz podpisał swoje zdjęcie kibicowi Thierry Henry. I na tym koniec. W eskorcie policji odjechali do hotelu Sheraton. A tam nie było już żadnych szans nawet na zdjęcia. Dla najbardziej zagorzałych kibciów była jeszcze jednak szansa, aby z bliska zobaczyć Eto'o czy Iniestę. Można było bowiem wynająć w hotelu pokój klasy De Luxe. Za niecałe 1000 zł za dobę.

Wiślacy wiedzą, że rewanż z FC Barcelona to nie jest mecz o nic. To spotkanie trzeba wygrać i pokazać, że mistrz Polski może sobie poradzić z tak utytułowanym rywalem. Ale żeby osiągnąć sukces potrzeba maksymalnej mobilizacji i dyscypliny taktycznej.

Zawodnicy Białej Gwiazdy doskonale się orientują, że faza grupowa Ligi Mistrzów w tym sezonie po raz kolejny nie będzie im dana. Ale mają szansę zrewanżowania się zespołowi Josepa Guardioli za dotkliwą porażkę na Camp Nou. W znakomitej formie jest formie Paweł Brożek. Pokonaniu Victora Veldesa byłby wielką sprawą przed występami w Pucharze UEFA.

"Mam nadzieję, że będę miał szansę na zdobycie gola. W pierwszym spotkaniu takich sytuacji zabrakło" – mówi DZIENNIKOWI król strzelców zeszłego sezonu i najskuteczniejszy, jak do tej pory, strzelec rozpoczętych rozgrywek ekstraklasy

"Chcemy się zrehabilitować za kiepskie spotkanie na Camp Nou. Musimy zmazać tamtą porażkę, ale wymagać to będzie od nas olbrzymiego wysiłku i maksymalnej koncentracji. Jeśli tego nie będzie, to zawodnicy Barcelony po prostu nas rozjadą" – dodaje Paweł.

Mimo doskonałego początku na ligowych boiskach, „Brozio” nie jest w pełni zadowolony. Po wygranym spotkaniu z Bełchatowem trochę narzekał. "Zamiast iść za ciosem i strzelać kolejne gole, zatrzymujemy się. Nie mam pojęcia z czego to wynika. Może myśleliśmy już o meczu z Barceloną. Trochę mnie niepokoją te dwie sytuacje, których nie wykorzystałem" – twierdzi napastnik.

Reklama

Choć to głównie na Brożku będzie spoczywał obowiązek zdobywania bramek, to cały zespół musi zagrać znakomicie. Przede wszystkim wielką szansę na przełamanie się w tym sezonie dostaną Marek Zieńczuk i Rafał Boguski. Pierwszy z nich był królem asyst w zeszłym sezonie. W tym niewiele jego podań trafia do napastników. Sam także nie strzela goli, chociaż gdy Wisła zdobywała mistrzostwo był pod tym względem na drugim miejscu w lidze. "Idzie mi jak po grudzie. Cały czas czekam na jakieś dobre spotkanie w moim wykonaniu. Nie mam tutaj nawet na myśli takiego ze zdobytym golem, ale chociaż z asystą" – zapowiada „Zieniu”. Z kolei „Boguś” mimo doskonałych okazji ciągle nie potrafi trafić do bramki rywali. "Marnuję wszystkie szanse. Mam nadzieję, że w końcu ta moja niemoc się skończy" – twierdzi Boguski.

Kibice Wisły Kraków mają nadzieję, że i on, a także Zieńczuk zagrają mecz życia właśnie dzisiaj.