Wygramy, bo:
1. Mamy Leo Beenhakkera. A on przecież jest cudotwórcą. Czy trzeba dodawać coś więcej?
2. Gramy u siebie. Nie? No jak to nie. Klagenfurt to jedno wielkie, stutysięczne biało-czerwone morze. Nasi kibice zrobią Niemcom piekło na trybunach, a piłkarze na boisku.
3. W tym roku Robert Kubica raz za razem rozprawia się z niemieckimi kierowcami. Nie oszczędza nawet kolegi z zespołu Nicka Heidfelda. Polscy piłkarze wezmą z niego przykład i w Klagenfurcie zatriumfują biało-czerwoni.
4. Ebi Smolarek pomści niepowodzenia na niemieckiej ziemi. Nasz zawodnik lubi udowadniać, że ma rację. To Niemcy zrobili z niego narkomana (gdy badania wykazały, że palił marihuanę), a kto jak kto, ale Smolarek o takich rzeczach nie zapomina. Drżyjcie Niemcy!
5. Mamy Artura Boruca. A jego pobłogosławi przecież nie tylko polski naród. Także tysiące kibiców Celtiku będą żarliwie modlić się o to, by do siatki Polaka nie trafił żaden niemiecki strzał. Jeśli choć część tych błogosławieństw spłynie na naszych napastników, to "Żuraw" i Ebi rozbiją niemiecką machinę.
Przegramy, bo:
1. Z Niemcami nigdy nam nie szło. Piętnaście meczów, zero zwycięstw, stosunek bramek 7-27. A przecież historia, jak wiemy, lubi się powtarzać.
2. Niemcy to cwaniaki. W ich kadrze grają Lukas Podolski i Miroslav Klose. Obaj mówią po polsku i będą pełnić poczas meczu rolę szpiegów, przed którymi nic się nie ukryje. Wśród Polaków język niemiecki zna chyba tylko Jacek Krzynówek...
3. Niemcy to nie ludzie, to maszyny. Otwarcie mówią o tym wszyscy, którzy wpadli pod koła pędzącej niemieckiej lokomotywy.
4. Piłka nożna to taka dyscyplina, w której po boisku biega 22 zawodników, a na końcu i tak zawsze wygrywają Niemcy.
5. Piątego powodu nie będzie, bo musimy mieć przewagę psychologiczną.