"Nasza postawa wcale nie jest słaba, jak niektórzy uważają. Ja wolę opierać się na słowach piłkarskich autorytetów, jak Franz Beckenbauer, Roy Hodgson, Josef Venglos. Przyznają, że widać postępy w grze polskiej drużyny, w porównaniu z mistrzostwami świata w 2006 roku. I nie ulega wątpliwości, że Leo Beenhakker pozostanie trenerem reprezentacji co najmniej do końca listopada 2009 roku, a mam nadzieję, że kontrakt zostanie automatycznie przedłużony po awansie do finałów mistrzostw świata w 2010" - powiedział Listkiewicz.
Prezes PZPN nie chciał oceniać pracy angielskiego arbitra Howarda Webba, który podytkował kontrowersyjny rzut karny w ostatniej minucie meczu Polska - Austria. "Nie wolno mi komentować, bowiem jestem wiceprzewodniczącym komisji sędziowskiej UEFA. Jakikolwiek protest też nic nie da, gdyż federacja nie rozpatruje takich pism w stosunku do decyzji sędziowskich" -wyjaśnił.
Prezes PZPN nie pokusił się też o wytypowanie rezultatu potyczki z Chorwatami w Klagenfurcie. "Potencjał piłkarski przeciwnicy mają większy, ale już Grecy cztery lata temu pokazali wszystkim, że nie skład decyduje. Polski zespół miał problemy m.in. z kontuzjami. Nie mamy takiego komfortu jak np. Holendrzy. Szkoleniowiec Marco van Basten kiedy decyduje się na zmianę, wprowadza gracza tej samej klasy co schodzący, albo jeszcze lepszego" - przyznał Listkiewicz.