Tak było podczas występu biało-czerwonych na turnieju w Austrii i Szwajcarii. "Listek" zamiast zająć się robieniem porządku na własnym podwórku, zabrał swoich kolesi na wakacje. Na wyjazd działaczy przeznaczono kilkaset tysięcy złotych. Za te pieniądze można wybudować boisko ze sztuczną nawierzchnią i oświetleniem dla młodych piłkarzy, albo chociaż opłacić trenerów młodzieży. Listkiewicz tylko opowiada, że potrzebny jest u nas system szkolenia jak w Czechach czy Holandii. Ale na gadaniu się kończy. Prezesowi PZPN nawet nie przeszło przez myśl, aby stworzyć pod logiem związku profesjonalne ośrodki dla następców Artura Boruca czy Dariusza Dudki.

Reklama

Przecież wakacje są ważniejsze. Przynajmniej zdaniem Listkiewicza. Lepiej poopalać się i popluskać w wodzie w luksusowym ośrodku w Alpach, a wieczorem wybrać się na stadion i obejrzeć mecz, zasiadając w loży dla VIP-ów.

A na naszym podwórku nie brakuje zajęć. Zwłaszcza dla prezesa związku piłkarskiego. Za niewiele ponad miesiąc rusza liga, a wciąż nie wiadomo, które drużyny zagrają w ekstraklasie i pierwszej lidze. Takiego bałaganu nie było jeszcze nigdy w ponad 80-letniej historii rozgrywek o mistrzostwo Polski! - czytamy w "Fakcie".

Korupcja? Przecież kilkanaście klubów jest umoczonych w ustawianie spotkań! Tego jednak Listkiewicz i jego związkowi kolesie też wolą nie ruszać. Dlatego do tej pory nie uchwalili przepisów, które regulowałyby karanie klubów za kupowanie ligowych punktów.

Na szczęście kadencja prezesa-nieudacznika dobiega już końca. Pod naciskiem opinii publicznej "Listek" zobowiązał sie podczas majowego zjazdu PZPN, że w zapowiedzianych jesiennych wyborach do władz związku nie będzie już kandydował. Teraz nie ma zresztą żadnego argumentu, żeby po raz kolejny oszukać wszystkich i jakimś sposobem pozostać przy władzy. Gdyby reprezentacja Leo Beenhakkera osiągnęła sukces w finałach mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii, miałby nawet na to szanse. Teraz nawet jego kompanii, którym przez ostatnie lata dawał nieźle zarobić i cieszyć się luksusem, nie będą na niego głosować.