Jak to często bywa w piłce ligowej, wraz z nowym sezonem, przychodzi nowy trenerem. W szatni GKS pojawił się były selekcjoner reprezentacji Polski. Nazwisko robi wrażenie?

Reklama

Podoba mi się Janas. Widać, że dużo wie. Poza tym szanuje piłkarzy i - co ważne - traktuje ich jednakowo. Nie wywyższa się, nie nosi głowy w chmurach.

Daje w kość?

Harujemy, ale przynajmniej na razie, jest lżej niż u jego poprzednika.

Lenczyk nigdy wam nie odpuszczał?

Reklama

To na pewno dobry trener. Sprowadził mnie do Polski i nauczył specyfiki futbolu europejskiego. Zawsze będę go cenił, ale może powinien trochę zmodyfikować metody szkoleniowe. Bardzo wierzy w skuteczność treningów siłowych. Siłownia jest dla niego tak samo ważna jak boisko. Niestety, łatwiej jest przesadzić dźwigając żelastwo niż kiedy kopiesz piłkę. Najlepszym na to dowodem była nasza forma w poprzednim sezonie. W pewnym momencie czuliśmy się jakby ktoś nas mordował. Kolejka po kolejce odcinał nam tlen.

Z Janasem na ławce będzie inaczej?

Reklama

Zobaczymy, ale jestem optymistycznie nastawiony. W klubie wszystko powoli zaczyna się stabilizować po wiosennym zamieszaniu. Trenujemy ostro, gra wygląda coraz lepiej. Myślę że możemy być czarnym koniem nadchodzącego sezonu.

Pod warunkiem, że zacznie pan wreszcie regularnie - jak przystało na środkowego napastnika - strzelać gole.

No właśnie. Jestem kluczowym piłkarzem reprezentacji, strzelam ważne gole w Gold Cup a w polskiej lidze przez półtora roku uzbierałem marne 11 goli. To nienormalne. Klub wydał na mój transfer dużą kasę, więc czas zacząć się spłacać.

Może warto skorzystać z rad psychologa?

Sam sobie poradzę. W końcu się przełamię, zobaczycie! Mam na to sposób -- od kilku tygodni wbijam sobie do głowy motywujące teksty typu: "jestem niezły w kontrataku", "dobrze gram głową", "potrafię wykorzystywać stuprocentowe sytuacje". Ale na mojej pozycji dużo zależy także od podań. Ja z nich żyję. Choć gdy widzę na treningach Łukasza Gargułę, to aż zacieram ręce. Wrócił z Euro w niesamowitej formie. Jest świeży, dokładny i spragniony gry.

Chyba łatwiej będzie się wypromować w meczach reprezentacji niż w Polsce. Niedługo Hunduras zaczyna eliminacje do mistrzostw świata. 20 sierpnia gramy pierwsze spotkanie z Meksykiem na stadionie Azteca. 100 tysięcy ludzi przyjdzie w oczekiwaniu na łatwe zwycięstwo gospodarzy. Ale my się nie damy. Mamy wreszcie pokolenie zdolnych i cenionych w Europie piłkarzy jak David Suazo z Interu czy Julio Leon z Genoy i zamierzamy po 28 latach ponownie zagrać na mistrzostwach świata.

Jak idzie nauka języka polskiego?

Powolutku, powolutku. Na co dzień w klubie pomaga mi tłumacz, a w szatni bardziej skomplikowane instrukcje trenera rozszyfrowuje mi Artur Marciniak., który całkiem nieźle radzi sobie z hiszpańskim. Wasz język jest okropnie trudny. Czasami rozumiem dwa, trzy wyrazy, zaczynam łapać kontekst i nagle słyszę jeden wielki szum. I już nawet nie staram się słuchać do końca (śmiech).

Koledzy z drużyny czasami panu dokuczają?

Pewnie. Ostatnio w Polsce temperatura znacznie wzrosła. Gorąco jest nawet do późnego popołudnia. Kiedy po jednym z treningów wróciliśmy do szatni i weszliśmy pod prysznice wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać: "Ale czarnuch, czarnuch, eee..." -- wrzeszczeli. Miałem opalone przedramienia, ale brzuchu i nogi były bialutkie. Dla kogoś kto nie widział opalonego Mulata, to niezły ubaw.