Domenech znalazł się w ogniu krytyki po tym, jak Francja przegrała w weekend z Austrią 1:3. Selekcjoner Francuzów nie może pogodzić się z ostrym tonem, jaki pojawił się w mediach.

Reklama

"Oni lubią zapach krwi" - mówi o krytykach. "Jestem szczęśliwy, że epoka gilotyn minęła, inaczej niektórzy z moich krytyków z przyjemnością wysłaliby mnie na nią. Nikogo nie zabiłem. Może gdybym to zrobił skorzystałbym z okoliczności łagodzących. Nagle odnieśliśmy wrażenie, że to czasy rewolucji. Musimy walczyć w każdym meczu, poczynając od środy. Potrzebujemy trzech punktów" - mówi przed jutrzejszym meczem z Serbią.

To może być dla Domenecha spotkanie o być albo nie być. Jeśli Francuzi przegrają, selekcjoner może stracić pracę. Szkoleniowiec jest pod presją już od czasu czerwcowego Euro, kiedy to jego podopieczni nie wyszli z grupy, zdobywając tylko jeden punkt i jednego gola.

Działacze z francuskiej federacji futbolu dali Domenechowi szansę, ale warunek jest jasny - trener i jego drużyna mają wygrywać. Teraz Francja przegrała pierwsze spotkanie, a nagonka już się zaczęła.

Reklama