Śledztwo w sprawie bigamii Janickiego prowadziła prokuratura w Krakowie Krowodrzy. "Sąd potraktował Janickiego łagodnie, choć groziło mu do dwóch lat pozbawienia wolności. Został skazany na pół roku, 20 godzin pracy społecznej miesięcznie i 1400 zł grzywny. Kara ta została zawieszona na dwa lata" – mówi DZIENNIKOWI prokurator Agata Marzec i dodaje: "O bigamii powiadomił nas Urząd Stanu Cywilnego w Krakowie, gdzie piłkarz zawarł drugi związek.Taki sam urząd w Słomnikach, skąd pochodzi skazany, wcześniej musiał przygotować odpis jego aktu urodzenia. Już tam się zorientowali, że robią to po raz drugi, mimo że jego poprzednie małżeństwo wciąż jest ważne. Na co liczył?" – pyta pani prokurator.

Reklama

Janicki niedawno skończył 26 lat, ale wśród polskich piłkarzy nie tylko jest rekordzistą w kolekcjonowaniu żon lecz i w zwiedzaniu znanych klubów. Mając 17 lat terminował w drużynie juniorów Borussii Dortmund, później odbył kilkumiesięczny staż w Ajaksie Amsterdam. Ponad czteroletnią przygodę z VfB Wolfsburg, gdzie grywał niemal wyłącznie w drużynie amatorów, podparł niemrawymi próbami podboju Eintrachtu Brunszwik i FC Guetersloh. Z marzeń o zagranicznej karierze wyszły nici.

Ale akurat w Wolfsburgu Michał czasu nie tracił. Poznał, zamieszkałą tam na stałe, Turczynkę o imieniu Ozlem. 24 sierpnia 2005 r wzięli ślub. Panna młoda przybrała nazwisko męża i pojechała z nim do podkrakowskich Słomnik, by poznać rodziców Michała.

"Mąż chciał, byśmy się tam z Wolfsburga przeprowadzili" – wspomina Ozlem Janicka. "Po kilku dniach mieszkania z rodzicami Michała miałam jednak dość. Jego matka jest fanatyczną katoliczką, więc ja, muzułmanka, od początku byłam jej wrogiem numer 1. Wszystko ją we mnie drażniło, więc szybko wróciłam do Wolfsburga. Michał obiecał, że za parę dni do mnie dojedzie..."

Reklama

Janickiemu powrót do żony wcale się jednak nie uśmiechał. Wolał mieszkać u rodziców, w Słomnikach. "Był już zameldowany w moim mieszkaniu, więc najpierw zabrał mi volkswagena passata, którego ja muszę spłacać w Niemczech jeszcze przez dwa lata" – wyznaje Ozlem. "Później brat Michała zaopiekował się moim uszkodzonym BMW 5. Powiedział, że zawiezie go do Polski, bo tam usługi są tańsze. Zgodziłam się i... straciłam drugie auto. Mąż kosztował mnie już 30 tysięcy euro, a parę miesięcy temu przysyłał mi kilkadziesiąt sms-ów dziennie. Pisał, że mnie kocha i wróci do mnie, jak mu przyślę 5 tysięcy euro na samolot. Szczytem był jednak sms, że musiał drugi raz się ożenić, bo kobieta, z którą jest w Polsce, zaszła w ciążę. To było może tydzień po jego drugim ślubie. Ta dziewczyna kiedyś się do mnie dodzwoniła. Powiedziała, że nazywa się Anna Kicler, ma z Michałem roczne dziecko, chce wystąpić o rozwód. Była rozstrzęsiona, mówiła że zależy jej na dyskrecji. Michał zepsuł mi życie i ja mu się zrewanżuję. Wkrótce wymelduję go z mieszkania, skieruję pozew o rozwód i wysokie odszkodowanie. Załatwię to w Turcjii, gdzie prawo i koszty sądowe są dla mnie o wiele korzystniejsze niż w Niemczech. W moim kraju nie będzie miał żadnych szans, nawet jeżeli wystarczy mu odwagi, by się tam pojawić..." - opisuje DZIENNIKOWI.

Janicki wiosną tego roku grał w III-ligowym Hutniku Kraków, ale pewnego dnia zniknął jak kamfora. "Ostatni raz widziałem go pod koniec kwietnia. Przyniósł mi zwolnienie lekarskie, mówiąc, że ma chorą wątrobę" – tłumaczy wiceprezes Hutnika Kraków d.s. sportowych, Andrzej Szmyt. "Rzeczywiście, on, 25–latek, miał brzuch jak piwosz z 30–letnim stażem, więc pewnie też uszkodzoną wątrobą. Kiedy po wygaśnięciu terminu tego zwolnienia przez tydzień nie pojawiał się w klubie, dyscyplinarnie rozwiązaliśmy z nim umowę o pracę".

W Słomniczance Słomniki – klubie, którego Janicki jest wychowankiem, ostatni raz widziano Michała trzy miesiące temu. Niedaleko rynku w Słomnikach, przy ulicy Łokietka, mieszkają rodzice Janickiego.

"Syna nie ma w domu, wyjechał zagranicę. Nie, nie do Niemiec. Nie wiem, kiedy wróci. Uciekł przed żonami? Panie, jaki tam z Michasia bigamista?! To te baby, to przez nie".