>>>"Fryzjerowi" nic nie grozi?
"Wierzę w to, że tam nie wrócę, bo swoje już odcierpiałem. Nie jestem bandytą, który zagraża otoczeniu. W areszcie tyle przeżyłem, że największym wrogom tego nie życzę. Podupadłem na zdrowiu, schudłem ponad 30 kilo. Przesiedziałem prawie dwa lata, przez pierwszych kilka miesięcy byłem zupełnie odizolowany. Nie mogłem telefonować, nie mogła mnie odwiedzać rodzina..." - żali się "Fryzjer".
Ryszard F. przyznał się przed wrocławskim sądem do tego, że pośredniczył w korupcyjnych transakcjach. "W kilku przypadkach przekazałem kontakty pewnym ludziom. Nigdy nie wziąłem za to ani złotówki" - zapewnia gorączkowo i dodaje, że sprawa została "nadmuchana".
"Proces jest medialny, prokuratorzy robią na nim kariery. Wystarczy zobaczyć, z jakiego pułapu zaczynali, a gdzie są teraz. Używając terminologii piłkarskiej, byli w okręgówce, a teraz są w Lidze Mistrzów" - ocenia. "Fryzjer" mówi, że nie działała żadna zorganizowana grupa ustawiająca mecze. "Klub A załatwiał z klubem B i tyle. Skala korupcji była mniejsza, niż się ją przedstawia" - kończy.