Strzelając gola w ostatnich chwilach meczu z przedostatnim w tabeli AFC Tubize, uratował pan honor Anderlechtu i nadzieje na mistrzostwo.

Marcin Wasilewski: Szczerze mówiąc, to daliśmy dupy. Naprawdę. Graliśmy w niedzielę, dzień wcześniej swój mecz grał rywalizujący z nami o mistrzostwo Standard Liege i zremisował. Znaliśmy więc ich wynik, wiedzieliśmy, że możemy odskoczyć na dwa punkty, co dałoby nam wielki komfort, a jednak się nie udało. Mecz z Tubize fatalnie się ułożył. Przeważaliśmy, atakowaliśmy, a nie mogliśmy trafić. Im się udało, później w 71. minucie sędzia wyrzucił z boiska za drugą żółtą kartkę Jana Polaka i graliśmy w dziesiątkę. Na szczęście druga połowa została przedłużona o sześć minut i dosłownie w ostatniej akcji udało mi się wyrównać...

Reklama

Nie mówi pan jak ktoś, kto cieszy się ze strzelonej bramki.

Bo daliśmy ciała. Znowu mamy tyle samo punktów, ile Standard. W Belgii przepisy są dość głupie: jeżeli obie drużyny na finiszu będą miały tyle samo punktów, o mistrzostwie ma decydować baraż. Wciąż nie wiadomo, czy będzie to dwumecz, czy może jeden na neutralnym terenie. Mówi się o dużych stadionach gdzieś za granicą – we Francji albo Niemczech. Ma to spopularyzować ligę. Ostateczna decyzja nie została jednak podjęta. Nie podobają mi się te przepisy, bo mamy lepszy bilans bramkowy, bilans meczów. Za wszelką cenę chcieliśmy uniknąć tych baraży, teraz zobaczymy, jak to się wszystko potoczy.

A presja w Brukseli pewnie jest ogromna?

Dokładnie tak. Działaczy, kibiców, dziennikarzy, wszystkich. Mieliśmy już mnóstwo spotkań z działaczami, prezesami, wszyscy w kółko powtarzają tylko, że jedyne co się liczy, to mistrzostwo i awans do Champions League. Tym gorzej, że zupełnie nam ten mecz nie wyszedł. Naprawdę wolę nie myśleć, co by się działo, gdybym w tej 96. minucie nie trafił. Będziemy się z tym Standardem młócić do końca.

Strasznie się pan pod koniec sezonu rozstrzelał. Drugi gol z rzędu, w sumie ma pan już na koncie siedem trafień. Tylko dwa mniej niż najlepszy napastnik drużyny. Osiągnął pan życiową formę?

Reklama

Chyba nie. W moim najlepszym sezonie strzeliłem chyba dziewięć bramek. Pięć w Lechu, później dorzuciłem chyba trzy w Anderlechcie i jeszcze jedną w reprezentacji. Rzeczywiście jednak ostatnio sporo strzelam, jak na obrońcę to nawet bardzo dużo. To o tyle nietypowe, że ostatnio gram nieco inaczej niż przez ostatnie lata. Trener Ariel Jacobs zmienił ustawienie, Gramy w tej chwili właściwie pięcioma obrońcami. Trzech stoperów i dwóch bocznych ustawionych nieco wyżej. W tej chwili jestem jednym z tej trójki w środku. W ogóle już nie biegam do przodu. Jedyne szanse na bramki mam więc przy stałych fragmentach gry.

Na początku sezonu więcej mówiło się o pana żółtych i czerwonych kartkach niż o golach.

No tak. Tym bardziej się cieszę, że udało mi się trochę z tą łatką brutala zerwać. W tym sezonie mam tylko osiem kartek... Tylko. Głupio może to brzmi, ale zeszły skończyłem z bodajże czternastoma na koncie, bijąc rekord ligi belgijskiej i koledzy w szatni mieli ze mnie niezły ubaw. W tym sezonie mam już prawie tyle samo bramek, ile kartek. Teraz następny kartonik powoduje, że muszę pauzować, więc przez te dwie ostatnie kolejki będę się musiał bardzo pilnować, a jeszcze ten nieszczęsny baraż.

Sporo trafia też Dawid Janczyk. Nawiązał pan z nim jakiś kontakt?

Szczerze mówiąc, nie. Nie było na to czasu. Mówię, że presja na ten tytuł jest tak ogromna, że jestem tylko na tym skoncentrowany. Jedyny kontakt z nim miałem przy okazji meczu przeciwko Lokeren. Podobnie zresztą jak z Błażejem Radlerem, którego spotkałem przy okazji weekendowego nieszczęsnego spotkania. Jak się skończy ta młócka, to będzie czas i na urlop, i na nawiązanie kontaktów.

Podobno Janczyk ma być powołany do reprezentacji. On, a także Dawid Nowak i Krzysztof Król. Potrzebny jest zastrzyk świeżej krwi?

Trener o tym decyduje. Jeżeli ci piłkarze są w stanie pomóc drużynie, wnieść coś do niej, dodać jakości, to dlaczego nie? Jestem za mieszaniem składem, eksperymentami. Janczyk ładnie tu się odbudowuje, pokazuje się z dobrej strony. Przypomniał o sobie kibicom. Śledzę cały czas ligę polską i podobnie jak wszyscy jestem pod wrażeniem gry Bełchatowa i tego, co dokonuje Dawid Nowak. Jestem jak najbardziej za.

Poszła plotka o demontażu tak zwanej grupy bankietowej.

O. To ciekawe. A co to za grupa? Kto w niej jest?

Pan, Dariusz Dudka, Michał Żewłakow i Artur Boruc.

Interesujące. Pierwsze słyszę, że miałoby nas zabraknąć w RPA. Nie ma czegoś takiego jak grupa bankietowa. Umiemy się zabawić, ale wiemy, kiedy jest czas i miejsce. A na razie to sami sobie zafundowaliśmy horror w eliminacjach i nie ma czego świętować.

Zostaje pan w Anderlechcie?

Tak. Już jakiś czas temu postanowiłem, że wypełnię kontrakt do końca. A jeżeli ktoś w Brukseli chciałby ze mną przedłużyć kontrakt, to też jestem chętny. Tutaj niesamowicie mnie wszyscy szanują i wspierają. Nie spodziewałem się, że kibice tak mogą doceniać obrońcę, jak to się dzieje w Anderlechcie.