Piłka po strzale Searsa odbiła się od dolnej części obramowania bramki i wróciła w pole karne, zaś sędziowie uznali, że... wcale nie przekroczyła linii bramkowej. Na nic zdały się protesty piłkarzy i sztabu Crystal. Odwagi brakło także piłkarzom Bristolu, którzy chwalili arbitra za niezrozumiałą decyzję.
"Przysięgam na życie mojej córki, że jeśli przydarzyłoby się to nam, to chcielibyśmy powtórzyć mecz" - mówi właściciel Palace, Simon Jordan. "Panowie z Bristol to po prostu bezjajowcy i tego nie zrobią" - dodaje.
A tak to wyglądało:
p