Obaj sędziowie mogą mieć w najbliższym czasie kłopoty związane z ustawianiem spotkań przez działaczy Arki Gdynia. Śledczy walczący z korupcją w polskiej piłce badają podejrzane mecze z ich udziałem. Dotyczą one sezonu 2003/2004, gdy klub z Trójmiasta walczył o utrzymanie w II lidze.

Ryżek prowadził podejrzane mecze gdyńskiego klubu z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski i Cracovią. Miał za nie przyjąć łapówki. Co ciekawe, w miniony weekend arbiter z Piły sędziował jeszcze spotkanie w Pucharze Ligi między Widzewem Łódź i Koroną Kielce.

"To bzdury! Nie wziąłem żadnych pieniędzy! Powiem więcej, nikt z Arki nie złożył mi nawet żadnej korupcyjnej pieniędzy" - zarzeka się arbiter z Piły. Marek Ryżek dodaje: "Nikt mi nie wręczył pięciu tysięcy za przychylne sędziowanie. Nie dostałem żadnej przesyłki z pieniędzmi, żadnego przekazu. Stan mojego konta w żaden sposób nie zwiększył się po tym meczu. W ciągu całej mojej kariery nie wziąłem ani złotówki" - zapewnia pierwszoligowy sędzia.

Z kolei Piotr Siedlecki ze Szczecina prowadził drugi mecz barażowy o miejsce w II lidze między Arką a Śląskiem Wrocław. Tą rywalizacją prokuratura interesuje się od wielu miesięcy. Sędzia Siedlecki wyrzucił dwóch piłkarzy wrocławskiego klubu z boiska, a w końcówce spotkania nie podyktował ewidentnego rzutu karnego dla gości. Śląsk przegrał 1:2 i w lidze utrzymała się Arka.

Według nieoficjalnych informacji, miał przyjąć za to spotkanie aż 43 tysiące złotych od prezesa gdyńskiego klubu Jacka M. "To jakaś kompletna bzdura. Ja tego pana nie znam, a już na pewno go przed meczem nie widziałem. Ciekawe, skąd wzięła się ta kwota? Gdybym miał coś na sumieniu, to zgłosiłbym się już do prokuratury lub wyjechał za granicę. Nie zrobiłem tego, więc jestem niewinny. Zresztą obserwator pan Libich dał mi za to spotkanie wysoką notę" - broni się Piotr Siedlecki.

Postępowanie w sprawie tego spotkania wznowił właśnie Wydział Dyscypliny PZPN. "Uznaliśmy, że zamknięcie tego wątku przez naszych poprzedników było nieuzasadnione i trzeba je kontynuować. Czy dostaliśmy dowody na korupcję w tym meczu? Nie mogę nic mówić na ten temat" - twierdzi Michał Tomczak, szef WD.









Reklama