Były sędzia i obserwator piłkarski bardzo spokorniał. Kiedy w czwartek został wprowadzany do wrocławskiej prokuratury, był pewny siebie. "Powinienem tu być w charakterze świadka. Nie boję się o siebie. Niech policja robi swoje" - mówił. No i policja zrobiła swoje. Miała dowody na udział Żelazki w aferze korupcyjnej i mu je przedstawiła. Członek zarządu PZPN areszt opuścił z nietęgą miną.

Zresztą nie ma się czemu dziwić. Prokuratura zarzuca mu, że kiedy był obserwatorem, wziął 8 tysięcy złotych za ustawienie meczu. Grozi mu za to nawet 5 lat więzienia.

Być może prokuratura zajmie się także jego działalnością gospodarczą. Żelazko ma firmę produkującą odzież sportową, w którą musieli ubierać się sędziowie. Było to sprzeczne z regulaminem PZPN, ale w związku nikt nie widział w tym nic zdrożnego.