O szczegółach transferu opowiada niechętnie. "Niech to pozostanie między mną, Markiem i menedżerem Georgem Burley'em. Powiem tylko, że wszyscy trzej mieliśmy wpływ na ten transfer. Bardzo pomogłem Markowi. Zarekomendowałem go. Gdyby trener mnie nie posłuchał, być może Marek wciąż męczyłby się w Troyes" - twierdzi Rasiak.

Ostatnio mówiło się, że stracił miejsce w pierwszym składzie Southampton przez Saganowskiego, ale reprezentant Polski dementuje to. Z Saganowskim rywalizuje tylko na treningach i "zawsze fair". W Southampton nie był i nie jest rezerwowym, a trener Burley wciąż ma o nim jak najlepsze zdanie. Rasiak na dowód przywołuje ostatni mecz z Preston, w którym zagrał od pierwszej minuty i strzelił gola (efektowna dobitka "główką" po strzale Jermaine’a Wrighta).

"Rozgrywamy mnóstwo meczów, gramy praktycznie co trzy dni. Musiałem odpocząć, bo dłużej takiego obciążenia bym nie wytrzymał. Usiadłem więc kilka razy na ławce" - opowiada Rasiak. "Dostałem cztery dni wolnego i wyjechałem do Polski ze względów rodzinnych. Wróciłem wypoczęty. W ostatnim meczu z Preston zagrałem więc od początku. I co? Od razu gol! Odpoczynek wyszedł mi na dobre" - mówi Rasiak.

Polak był tak przemęczony, że zdecydował się skonsultować to z menedżerem. Wtedy zrodził się pomysł ściągnięcia Saganowskiego. "Potrzebowaliśmy jeszcze jednego napastnika. Meczów jest tyle, że każdy będzie miał mnóstwo okazji do wykazania się. Był taki czas, gdy występowałem w barwach Derby, że grałem mecze co dwa dni. Skończyło się na tym, że jak przyszły play-offy, to nie byłem w stanie kopnąć piłki, tak mnie wszystko bolało. I nie awansowaliśmy... Nie chciałbym, aby to się powtórzyło" - twierdzi Rasiak.

"Ściągnięcie Marka okazało się świetnym pomysłem. Obie strony są zadowolone. Trener ma jeszcze jednego napastnika, a ja - kompana. Marek szybko się zaaklimatyzował. Ja i Bartek Białkowski przyjęliśmy go najlepiej, jak potrafiliśmy. Pomogliśmy mu w załatwieniu kilku spraw na mieście. Cieszę się, że to nie jest żaden odludek. To istota bardzo społeczna" - żartuje Rasiak. Twierdzi, że marzy o awansie do Premiership i grze przeciwko Tottenhamowi, a nie koronie króla strzelców (w tym sezonie w Championship zdobył 18 bramek, o trzy mniej od pierwszego w klasyfikacji strzelców Michaela Chopry z Cardiff). O swoich szansach gry w spotkaniach z Armenią i Azerbejdżanem mówi z rezerwą.

O przenosinach do innego klubu nie chce słyszeć: "Od pana się dowiaduję, że asystent menedżera Glasgow Rangers był na trybunach podczas meczu Southampton, bo podobno chciał mnie zobaczyć w akcji. Szczerze mówiąc, to nie przejmuję się spekulacjami. Jestem zawodnikiem Southampton i tyle. Może i menedżerowie się o mnie pytają, ale słucham tylko jednego menedżera - mojego. A on mi mówi: <Greg, tu ci dobrze!>." - kończy Rasiak