To był interes ich życia. Oskarżeni mężczyźni bilety na mistrzostwa Świata w Niemczech sprzedawali z kilkakrotnym przebiciem. Mieli w ten sposób sprzedać blisko 112 biletów i nieuczciwie zarobić około 40 tys. złotych. Dosięgnie ich jednak sprawiedliwość.

Dlaczego w ogóle ludzie dali się nabierać na ich sztuczki? Umiejętnie przekonywali, że mogą sprzedać jedne z ostatnich biletów, o które tuż przed mundialem było szalenie trudno. Dodatkowo powoływali się na silne wpływy w Polskim Związku Piłki Nożnej. W rzeczywistości tylko jednego z oskarżonych łączyła towarzyska znajomość z jednym z działaczy. Ludzie jednak dawali się na to nabierać i zdesperowani godzili się na każdą cenę.

Oskarzeni musieli się jednak mocno napocić, żeby wypaść wiarygodnie. Każdy bilet na mundial był przecież imienny. To jednak też dało się obejść. Mężczyźni zdobywali dane o tożsamości swoich kontrahentów jeszcze przed zakupem biletów w PZPN. Potem potrzebna była skomplikowana operacja zmiany nazwisk osób, na które kupowali bilety. Działali tu na granicy prawa, ale ani razu nie złamali zasad sprzedaży biletów.

Trzej mężczyźni w toku śledztwa przyznali się do winy i zaproponowali dobrowolne poddanie się karze. Czwarty z oskarżonych, początkowo również przyznawał się do winy, ale potem jednak zmienił zdanie, nie zgadzając się z postawionymi mu zarzutami. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.