"Smutek w naszej szatni był ogromny. Ja zostałem w Poznaniu po to, żeby grać w Lidze Mistrzów, a tu trzeba przełknąć gorycz porażki i nastawić się na Ligę Europejską" - zaznaczył piłkarz Lecha Poznań.
"Nie możemy być zadowoleni ze swojej gry, skoro w czwartym, kolejnym spotkaniu nie strzelamy bramki. Wiadomo, że w meczu o taką stawkę tych sytuacji nie stworzymy sobie 10 czy 15, ale najwyżej dwie-trzy. I trzeba było jedną wykorzystać na początku i mecz inaczej by się potoczył. Po raz kolejny nieźle zaczynamy spotkanie, a później przeciwnik odbiera nam pewność na naszym boisku" - ocenił Peszko.
Jego zdaniem kluczowym momentem rewanżu była bramka stracona tuż na początku drugiej połowy.
"Nikt się nie spodziewał takiego scenariusza, że po rzucie karnym stracimy bramkę. Trudno w tej chwili mówić czy on był, czy nie. Bartek twierdził, że nie faulował. Sędzia mylił się dzisiaj niewiarygodnie i to wiele razy. Zawodnicy Sparty uważali, że w Pradze próbowaliśmy grać na czas, a dzisiaj zachowywali się podobnie i przy każdej okazji prowokowali nas" - podsumował.