"Już podejrzewam, ile będę odbierał teraz telefonów" - żartował Wawoczny, chwaląc chorzowski klub za operatywność. "Działacze Ruchu są dla mnie mistrzami, bo przecież Sobiech za rok mógłby na mocy prawa Webstera (rozwiązanie kontraktu przed czasem) jednostronnie wypowiedzieć umowę i klub dostałby z tytułu jego transferu niewiele" - wyjaśnił.

Reklama

Kiedy trzy lata wcześniej zawodnik przechodził z Grunwaldu do Ruchu, rudzianie zrezygnowali z przysługujacego im ekwiwalentu za wyszkolenie (15 tysięcy złotych) na rzecz 30 proc. od kolejnego transferu. Przy czym, gdyby napastnik grał w Chorzowie przynajmniej do 2013 - ta kwota spadłaby do 10 proc.

"Taki Sobiech rodzi się raz na 90 lat. Kiedy pisaliśmy, że w ciągu czterech lat strzelił w zespole trampkarzy 227 goli - niektórzy nie wierzyli. Ale pamiętajmy, że wielcy piłkarze często zaczynali w małych klubach. Mam pewną wizję, co zrobić z pieniędzmi, ale decyzję musi podjąć zarząd klubu. Jesteśmy właścicielem stadionu. Potrzebujemy boiska treningowego ze sztuczną nawierzchnią, trzeba poprawić stan trybuny. Minimalna część trafi na rzecz pierwszego zespołu" - wyjaśnił Wawoczny.

"Pieniądze nie mogą przesłaniać świata. Mamy nadzieję, że Artur jest na progu wielkiej kariery. To sygnał, że warto szukać w małych klubach, warto przyglądać się młodym piłkarzom. Chodzi o przyciągnięcie młodych ludzi do piłki, pokazanie szybkiej ścieżki rozwoju a przy okazji klub może na przykład wybudować nowe boisko. Wiele klubów decyduje się na podobne zapisy jak Grunwald. Rzecz jasna dużo zależy od aktualnej ich sytuacji finansowej" - stwierdził dyrektor sportowy Ruchu Mirosław Mosór.

Reklama

Rudzki klub poza symbolicznym czekiem dostanie też realną gotówkę. "Warunki płatności mamy ustalone, czekamy na fakturę (formalnie za wyszkolenie zawodnika). Jesteśmy nastawieni na współpracę z małymi klubami. To taka symbioza" - powiedział szef rady nadzorczej chorzowskiego klubu Dariusz Smagorowicz.

"Wiedząc, że Sobiech może skorzystać z prawa Webstera musieliśmy negocjacje prowadzić bardzo delikatnie. Wielu chciało nam w tym pomóc. Ale my się znamy na interesach. Wiemy, że jak ostateczna cena ma wynieść milion euro, to wywoławcza musi być na poziomie dwóch milionów. A Artur... powinien z własnej woli przekazać pewną kwotę na rzecz klubu, w którym się wychował. Ma z czego" - zakończył członek rady nadzorczej Ruchu Janusz Paterman.