"Jeżeli w ostatniej sekundzie doliczonego czasu gry traci się bramkę, to jest pewien niedosyt. Po czymś takim człowiek czasami czuje się jakby przegrał mecz. Z przebiegu spotkania zasłużyliśmy jednak na wygraną. Stworzyliśmy wiele sytuacji dwustuprocentowych. Gdybyśmy dziś wygrali 3:0, 4:0 czy 4:1, to każdy by powiedział, że to już jest super zespół. Musimy jednak jeszcze dużo pracować nad pewnymi elementami. Każde spotkanie daje nam jednak jakieś doświadczenie" - powiedział Smuda.
Szkoleniowiec pozytywnie ocenił pierwszy występ w polskiej reprezentacji Sebastiana Boenischa, który jego zdaniem będzie dużym wzmocnieniem drużyny.
"Jak na debiut rozegrał bardzo dobre spotkanie. Szybko minęła go początkowa nerwowość i miał jeszcze szansę zdobyć bramkę. Gdyby lepiej trafił głową, to debiut byłby jeszcze bardziej udany. To jest jednak zawodnik, jaki nam pasuje. Jeżeli będzie bez przerwy grał w podstawowym składzie w Werderze Brema, to na pewno będzie dla nas bardzo dużym wzmocnieniem" - ocenił Smuda, który chwalił również Artura Boruca i Ireneusza Jelenia, a do tego drugiego nie miał nawet większych pretensji za zmarnowane sytuacje.
"Artur nie zawalił nam bramki i był podporą motywacyjną dla piłkarzy, którzy grali w polu. Jeleń mógł po dzisiejszym meczu zostać królem strzelców naszych sparingów. Gdyby wykorzystał wszystko, to mógł nawet cztery bramki strzelić. Napastnicy to są jednak egoiści i próbują sami strzelać w każdej akcji. O to nie można mieć jednak pretensji. Niech próbują i niech im zaczyna +wchodzić+. Na pewno z tego będziemy mieć w przyszłości korzyść" - powiedział.
Trener nie wykluczył, że w kolejnym meczu z Australią (we wtorek w Krakowie) szansę gry dostaną zawodnicy, którzy w sobotę siedzieli na ławce rezerwowych. Dodał jednak, że dużych zmian w składzie nie będzie.
Trener Ukrainy Jurij Kałytwyncew po meczu powiedział, że jego zespół osiągnął przyzwoity wynik, jednak "można mieć wiele zastrzeżeń do jakości gry". Dodał, że z każdym sparingiem powinno być lepiej.
"Oba zespoły chciały dzisiaj osiągnąć korzystny rezultat i pokazać dobrą grę. Wynik jest niezły, ale do jakości naszej gry można mieć sporo zastrzeżeń i pytań, na które teraz nie ma odpowiedzi. Jeżeli chłopcy będą jednak grać tak, jak w drugiej połowie, gdy dążyli do wyrównania, a na treningach wyeliminujemy błędy, to nie powinno być źle. Im więcej będzie takich gier, jak ta dzisiejsza, tym bliżej będziemy poziomu, jaki chcemy prezentować" - powiedział Kałytwyncew.
Szkoleniowiec Ukrainy podkreślił, że w jego zespole nie ma znaczenia, jakie nazwisko ma zawodnik na koszulce.
"Zawsze grają najlepsi, bez względu na to, jak się nazywają. Zdjąłem z boiska Andrija Szewczenkę, bo przestał grać tak, jak powinien. Myślami był już w domu" - wyjaśnił Kałytwyncew decyzję z 58. minuty spotkania.
Dodał, że nie zajmuje się spekulacjami o swoich następcach na stanowisku selekcjonera reprezentacji Ukrainy. "Siedząc na ławce trenerskiej myślę tylko o jak najlepszej grze mojego zespołu. Zmiany na stanowisku trenera to nie moja sprawa" - uciął dyskusję.