Jeleń miałby być wzmocnieniem drużyny, która zagra w Lidze Mistrzów. Jest jeden warunek - Polak musi być w stu procentach zdrowy i przygotowany fizycznie do gry. Jeśli transakcja nie dojdzie do skutku, w kolejce czekają inni chętni - St. Etienne i Bordeaux. Polski napastnik nadal chce grać w Ligue 1 i rok przed Euro 2012 udowodnić, że może być kluczową postacią w silnym klubie. Przecież nie tak wyobrażał sobie pożegnanie z Auxerre, gdzie był przez kilka lat czołowym piłkarzem, uwielbianym przez kibiców - takim, od którego trener Jean Fernandez zaczynał skład. W klubie zaczęto zarzucać mu niesportowy tryb życia i idącą za tym nadwagę, na co zawodnik odparł: Przytyłem, ale tylko dwa kilo!

Reklama

"Prawda jest taka, że gdyby Irek był teraz zdrowy, bylibyśmy dzisiaj po podpisaniu umowy z nowym klubem. Jakim? Wkrótce się dowiecie. Czasem nazwy rozbudzają tylko wyobraźnię" - powiedział nam wczoraj menedżer piłkarza Tomasz Kaczmarczyk. "Najważniejsze to doprowadzić Irka do stanu stuprocentowej gotowości do gry. Takie są zasady, żaden klub nie podpisuje kontraktu z zawodnikiem, który nie jest w pełni sprawny. Irek przechodzi leczenie w Polsce. We wtorek miał USG mięśnia, w poniedziałek czeka go kolejne. Uraz jest pokłosiem faktu, iż w swoim świetnym sezonie grał od października do maja na sterydach, potem była Liga Mistrzów, ciągle nie było dobrego momentu na kompletne wyleczenie" - kontynuuje menedżer reprezentanta Polski.

Zdaniem Kaczmarczyka z odejścia Jelenia z Auxerre nie ma sensu robić dramatu, a relacje polskiego piłkarza z Fernandezem są dobre. "Takie jest życie, zawodnik ma kontrakt, on się kończy, odchodzi, a na jego miejsce pojawiają się następni" - ucina.

Jeleń już raz był bliski podpisania umowy z mocnym francuskim klubem - Olympique Marsylia. Wówczas jednak na przeszkodzie stanęły testy medyczne. Teraz zawodnik i jego agent nie chcą, by sytuacja się powtórzyła. W ciągu kilku najbliższych dni przekonamy się ostatecznie, dla kogo Irek będzie strzelał gole w nowym sezonie.

>>>Czytaj także: PZPN zarobi tylko na VIP-ach