W Polsce nie zawsze opłaca się być piłkarzem ekstraklasy. Tak przynajmniej uważa Paweł Wiśniewski - pisze "Fakt". Bramkarz kilka dni temu wziął bezpłatny urlop w Elektrowni Bełchatów, gdzie był elektrykiem, żeby pojechać z zespołem ŁKS na obóz do Wisły. Po kilku dniach wyjechał ze zgrupowania. "Otrzymałem propozycję nowego stanowiska. Zostanę monterem w elektrowni, to bardziej opłacalne niż gra w ŁKS" - tłumaczy tabloidowi Wiśniewski.

Reklama

Bramkarz trafił na testy do beniaminka z trzecioligowego Włókniarza Zelów. "Paweł to świetny bramkarz, miał spory udział w osiągnięciu trzeciego miejsca w ubiegłym sezonie i w zwycięstwie w Pucharze Polski okręgu łódzkiego" - mówi "Faktowi" Mariusz Wilkowiecki , trener Włókniarza. Wiśniewski wziął dwutygodniowy urlop w pracy, aby wyjechać z łodzianami na obóz do Wisły. Wytrzymał tam cztery dni. Stwierdził, że stanowisko montera w elektrowni będzie bardziej intratne niż gra w ŁKS.

"Trenerzy mnie chwalili, słyszałem nawet, że mam dużą szansę na pozostanie w drużynie i podpisanie kontraktu. Ale postanowiłem opuścić zgrupowanie. Blisko rok czekałem na rozmowę kwalifikacyjną, przemyślałem sobie to raz jeszcze i mam nadzieję, że nie będę żałował tego powrotu. Będę bronił w niższych ligach i utrzymywał się z pracy montera w elektrowni" - zdradza "Faktowi" Wiśniewski.

W ŁKS liczą, że zawodnik zmieni jednak zdanie. Trener Andrzej Pyrdoł twierdzi, że chętnie da bramkarzowi drugą szansę. Widzi w nim bowiem materiał na zmiennika Bogusława Wyparły. "Wątpię jednak, żeby ten chłopak pogodził swoje wszystkie plany życiowe. Ślub, budowa domu, praca w elektrowni i gra w ekstraklasie to zbyt dużo rzeczy na raz" - komentuje szkoleniowiec.

Reklama

>>>Dlaczego Legia utajnia treningi?