"Smoleńsk 2010 - pamiętamy" - transparent z takim napisem mieli mieć ze sobą kibice warszawskiej Legii. I to on miał być, zdaniem Radia ZET, powodem problemów na granicy łotewsko-rosyjskiej. 11-godzinne oczekiwanie sprawiło, że kibice nie mili szans zdążyć do Moskwy na mecz swej drużyny, walczącej o udział w Lidze Europejskiej.

Reklama

Oficjalnie Rosjanie mieli tłumaczyć, że znaleźli w autobusie kibiców Legii środki pirotechniczne.

Mecz Spartak - Legia miało w Moskwie oglądać około 250 kibiców z Warszawy. Na trybuny mogło ich dotrzeć jednak dwa razy mniej. Radio ZET podaje, że wiele samochodów z Polski zostało zawróconych.