Według samego piłkarza niedzielne zdarzenie nie miało żadnego wpływu na decyzję Pepa Guardioli. Wpłynęło na to kilka czynników. Przede wszystkim chwila wytchnienia i żółte kartki, które nade mną ciążyły. Oczywiście była we mnie złość, każdy chciałby grać, ale taki odpoczynek też może się przydać. Końcówka sezonu jest ważna i mam nadzieję, że moje bramki jeszcze pomogą drużynie dojść jak najdalej - powiedział tuż po meczu na antenie stacji Canal Plus Lewandowski.

Reklama

Gdyby Polak nie usiadł w środę na ławce rezerwowych wiadomość o jego wypadku pewnie nie trafiłaby do mediów. Całą sprawę długo udało się utrzymać w tajemnicy. Policja nie dostała zgłoszenia, o niczym nie wiedział też klub Lewandowskiego, a on sam nie odniósł żadnych obrażeń. Jednak, gdy godzinę przed meczem z Benfiką ogłoszono wyjściowy skład Bayernu okazało się, że nie ma w nim Polaka. Wtedy zareagował menedżer najlepszego polskiego piłkarza Cezary Kucharski "wypuścił" informację, że brak jego klienta w jedenastce Bawarczyków może mieć związek z wypadkiem samochodowym, w którym brał udział.

Według informacji niemieckich mediów Lewandowski miał wypadek, gdy jechał na lotnisko po żonę. Do kolizji doszło nie z winy Polaka. Uszkodzenia w aucie (Porsche Cayenne) napastnika Bayernu zostały wycenione na 25 tysięcy euro.