Mandzukic zdobył gole w 6., 24. i 35. minucie. To jego drugi hat-trick w kadrze. Tym samym wyrównał osiągnięcie słynnego napastnika Davora Sukera, obecnie prezesa chorwackiej federacji. Ogółem w historii tej reprezentacji co najmniej trzy bramki w jednym spotkaniu uzyskało tylko sześciu zawodników, poza wymienionymi także Mladen Petric (rekordzista - 4 trafienia z Andorą w 2006 roku w el. ME; 7:0), Bosko Balaban, Eduardo da Silva i Goran Vlaovic. Ale najszybszy był Mandzukic.

Reklama

30-letni napastnik Juventusu Turyn czekał na trafienie w zespole narodowym od 12 czerwca 2015 roku, kiedy wpisał się na listę strzelców w spotkaniu eliminacje ME z Włochami (1:1) w Splicie. Dziennikarze wyliczyli mu, że miał "pusty przebieg" przez 482 dni.

W snajperskiej klasyfikacji wszech czasów wciąż prowadzi Suker - 45 goli, przed Eduardo 29 i Mandzukicem - 27 w 71 występach.

Strzelecki popis Mandzukica sprawił, że przypomniały sobie o nim chińskie kluby, m.in. z Szanghaju. Jak napisała "La Gazzetta dello Sport", oferują mu nawet 10 mln euro rocznej pensji. Na razie najlepiej opłacanym chorwackim zawodnikiem jest Sammir, który właśnie w Chinach zarabia ok. 6 mln euro, zaś Luka Modric w Realu Madryt 5,5 mln.

Reklama

W czwartek w albańskiej miejscowości Szkodra, gdzie Kosowo było gospodarzem, do siatki trafiali też - po przerwie - Matej Mitrovic, Ivan Perisic i Nikola Kalinic.

Pieniądze musi liczyć też... chorwacka federacja. W trakcie spotkania z Kosowem kibice tej drużyny, ale i rywali, skandowali "Zabić Serbów". W niedalekiej przeszłości Chorwaci płacili już kary za swych fanów, rozgrywali mecze przy pustych trybunach i następne też rozegrają bez publiczności.

Chorwacja z dorobkiem czterech punktów w dwóch kolejkach jest liderem grupy I. Jej kolejnym rywalem będzie w niedzielę w Tampere Finlandia, która ma na koncie tylko punkt. Według trenera Ante Cacica, niepewny jest występ kontuzjowanego obrońcy Vedrana Corluki.