Od kiedy prezesem PZPN został Zbigniew Boniek trwa propaganda sukcesu. Na każdym kroku ludzie związani z futbolową centralą podkreślają swoje dokonania. Na krytykę szef polskiej piłki reaguje alergicznie. Ale skoro jest tak dobrze, to czemu wyszło na mundialu aż tak źle?
Niestety, gdy przyjrzeć się wszystkiemu z bliska to okaże się zmieniło się tylko opakowanie polskiej piłki. Jakość produktu nadal jest mizerna. Na turnieju w Rosji gołym okiem było widać, że biało-czerwoni ustępowali rywalom pod każdym względem. Nasi piłkarze byli gorzej wyszkoleni, słabsi fizycznie i mniej sprawni. Na tle rywali podopieczni Adama Nawałki wyglądali jak zardzewiała młockarnia, topornie i ociężale. Nic się nie zazębiało. Bez umiejętności, bez wiary i bez pomysłu byliśmy skazani na porażkę. Sen o podbiciu świata zakończył się klęską 0:3 z Kolumbią. Swoją wiarę w sukces opieraliśmy na Robercie Lewandowskim, jednak jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Mamy w Polsce piękne stadiony, ale nadal nie mamy dobrych piłkarzy i mieć ich nie będziemy, jeśli sami sobie ich nie wyszkolimy. W tej materii od lat nic się nie zmieniło. Nauką gry w piłkę w naszym kraju zajmują się pasjonaci, którzy za 400 zł po pracy szkolą dzieci. Choć nie naucza się już na klepiskach tylko na "Orlikach", to prowizorka trwa w najlepsze. W dalszym ciągu, jeśli nad Wisłą pojawi się godny uwagi zawodnik, to jest to efekt przypadku, a nie wytwór systemu szkolenia, bo ten nie istnieje.