Do Lizbony zjechało już blisko cztery tysiące polskich kibiców, a dzisiaj na Estadio da Luz ma być ich jeszcze więcej. Obiecują, że spróbują zagłuszyć Portugalczyków, ale będzie to nie mniej trudne niż zwycięstwo naszych piłkarzy. Na stadionie Benfiki zasiądzie bowiem 60 tysięcy widzów. Władze portugalskiej federacji piłkarskiej słusznie uznały, że drużyna Luiza Felipe Scolariego to dobro narodowe i praktycznie każdy chętny Portugalczyk, bez względu na stan konta, powinien mieć do niej dostęp.

Reklama

Bilety na Estadio da Luz można było zatem kupić nawet po 5 euro (18 złotych). Piłkarze zapewniają, że nie przestraszą się liczby widzów i gorącej atmosfery na Stadionie Światła. Wydaje się, że tym razem nie są to tylko przechwałki. Zawodnicy Beenhakkera przestali już być zahukanymi chłopcami z prowincji. Większość z nich jest przyzwyczajona do europejskich futbolowych salonów, do gry na pełnych stadionach. Także w meczach o wielką stawkę.

"Ja na każdym meczu Borussii miałem po 80 tysięcy widzów. Doping kibiców dla drużyny rywala w ogóle nie robi na mnie wrażenia. To fajnie, że będą na nas gwizdać" - mówi DZIENNIKOWI Ebi Smolarek. "No i co z tego, że Portugalczycy mają gwiazdy. Same nazwiska i pełen stadion nie przerażają. Problemy możemy mieć jak się okaże, że te gwiazdy tworzą zespół" - przewiduje Artur Boruc.

Leo Beenhakker miał tylko dwie wątpliwości - jak sformować atak i kto ma zagrać zamiast Jacka Bąka w środku obrony. Zawodnicy mają poznać skład po dzisiejszym śniadaniu, ale jak udało się nam ustalić w obronie wystąpi Mariusz Jop, a z przodu - Radosław Matusiak wspierany przez Jacka Krzynówka. "Takie mecze pokazują prawdziwy charakter zawodnika. Jeden udowodni, ze jest silny. Drugi spali się psychicznie. Czeka nas wielki mecz, o którym myślimy od samego początku zgrupowania w Niemczech" - mówi Dariusz Dudka.

Reklama

Zaskakujące, że w polskiej ekipie wszyscy mówią o zwycięstwie, choć jest oczywiste, że remis też będzie bardzo korzystny. Jak twierdzą wtajemniczeni, to efekt socjotechnicznych zabiegów Holendra, który wpaja piłkarzom mentalność zwyciezców i powtarza, że najważniejsze są pozytywne wibracje. Widać je zresztą podczas treningów. Dawno w kadrze nie było tak dobrej atmosfery, wszyscy są chętni do rozmów, uśmiechnięci...

Portugalscy dziennikarze zaraz po przyjeździe do Lizbony polskiej drużyny byli mocno zaskoczeni pewnością siebie Leo Beenhakkera. "Portugalia nie jest żadnym faworytem. A niby z jakiej racji? Przecież to Polska jest na pierwszym miejscu w grupie. Że gracie u siebie? Z tego, co wiem trawa na stadionie jest tak samo zielona w każdym miejscu" - powiedział w swoim stylu Don Leo.

"Holender słynie z oryginalnego poczucia humoru?" - napisał reporter dziennika "O Jogo", który uznał, że to był żart. Odpowiedź na pytanie, kto się będzie śmiał z tego żartu, poznamy dzisiaj tuż przed dwunastą w nocy - pisze DZIENNIK.