Został pan bohaterem tego meczu. W drugiej połowie trzy razy interweniował pan w fantastyczny sposób.
Nie czuję się bohaterem. Przede wszystkim cieszę się, że udało się zremisować z dość trudnym - mimo wszystko - rywalem. W tym meczu pachniało podziałem punktów, ale też nie brakowało sytuacji, które mogły jedną z drużyn wysunąć na prowadzenie.

W pierwszej połowie był moment, gdy polskim kibicom stanęły serca - kiedy nie trafił pan w piłkę.
Naprawdę? Nie pamiętam... Ja pamiętam tylko dobre momenty tego spotkania. Ich było zdecydowanie więcej. Muszę też przyznać, że mieliśmy trochę szczęścia. Ale oni też. Przecież moi koledzy również trafili w słupek, a kilka uderzeń przeszło tuż nad poprzeczką - przyznaje w rozmowie z DZIENNIKIEM Boruc.

Najgroźniejszy był chyba ten płaski strzał, który obronił pan lewą ręką.
Czasem i lewa do czegoś się przydaje. Najważniejsze, że dobrze sobie poradziłem z atakami Finów i z dwóch wyjazdowych meczów przywozimy dwa punkty. Teraz czekają nas kluczowe spotkania u siebie - z Kazachstanem i Belgią. Jak oba wygramy, to na koniec eliminacji do Serbii pojedziemy na wycieczkę. To fajnie, że nie musimy patrzeć na rywali, tylko myśleć o tym, byśmy sami dobrze się zaprezentowali. Ciężko pracowaliśmy na to, by na koniec eliminacji nie oglądać się na wyniki rywali.

Mecz z Finlandią to wasz pierwszy w tych eliminacjach zakończony bezbramkowym remisem.
Co w związku z tym? Nie wiem, co mam powiedzieć, chyba to, że jest fajnie. Tak?

Raczej tak - dawno nie zdarzyło się, żeby bramkarz reprezentacji Polski wybronił ważny mecz.
Zawsze musi być pierwszy raz. Fajnie, że padło na mnie. Wolałbym jednak mieć mniej sytuacji do obrony, a żeby koledzy stworzyli jedną, po której wygralibyśmy mecz. Czasami tak w piłce nożnej bywa, że bramkarz musi ciężko pracować na boisku i tak było w meczu z Finlandią. Ale co tam, nie można chyba narzekać. Nasza sytuacja w tabeli wygląda na dość komfortową.

Co dalej?

Dalej? Dalej... jedziemy do hotelu, a potem rozjeżdżamy się po świecie. I to chyba na tyle?

A tak poważnie?
Mamy nadzieję, że polscy kibice, którzy tak licznie stawili się najpierw w Portugalii, a potem w Finlandii, pomogą nam w najbliższych dwóch meczach i zapewnimy w nich sobie awans do mistrzostw Europy. To chyba dość oczywisty plan.

















Reklama