Proces piłkarskich oszustów przed wrocławskim sądem okręgowym ruszy jeszcze w tym roku. Są wśród nich sędziowie, obserwatorzy, pośrednicy, działacze Arki, a piłkarz Arki Krzysztof S. Ten sam, który podczas meczu Arki z MKS Mława biegał za sędzią Andrzejem K. i dopytywał „Panie sędzio kur.., to kiedy ten rzut karny?”.

Dwadzieścia dwie osoby zamieszane w korupcję w gdyńskim klubie zgłosiły chęć dobrowolnego poddania się karze i dostaną wyroki w zawieszeniu. Będą też musiały oddać pieniądze, które dostały za ustawianie spotkań. Przepadną one na rzecz Skarbu Państwa. "To ponad pół miliona złotych" - mówi Krzysztof Schwartz, rzecznik wrocławskiej prokuratury apelacyjnej.

Dwunastu oskarżonych nie zgodziło się na dobrowolne poddanie się karze. To szefowie procederu w gdyńskim klubie. Niektórzy z tej grupy, mimo bardzo mocnych dowodów dalej nie przyznają się do winy. Najpoważniej zagrożeni trafieniem za kraty są szef piłkarskiej mafii Ryszard F. (33 zarzuty), były prezes Arki Jacek M. (42 zarzuty) i eks- wiceprezes Grzegorz G. Cała ta trójka jest oskarżona o korupcję, a także o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej.

"Korupcja w Arce jest dobrze udokumentowana. Na przykładzie tego klubu widać całą patologię polskiej piłki nożnej. Korupcja ją pogrążała i demoralizowała młodych ludzi" - ocenia minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który zapoznał się w piątek z aktem oskarżenia.

Arka kupiła w sumie 41 meczów. Na ich ustawienie, według ustaleń prokuratury, wydała aż pół miliona złotych. To właśnie Ryszard F. pomagał Arce w roli pośrednika, „wystawiając” gdynianom sędziów i obserwatorów, o których wiedział, że biorą pieniądze za ustawianie meczów. „Fryzjer” wiedział, że może wpaść za to w ręce policji i prokuratury, dlatego bez przerwy zmieniał numery telefonów komórkowych. Prokuratura ujawniła, że w ciągu roku Ryszard F. zużywał około 300 kart pre-paid do komórek! Jest on jedyną osobą w aferze, która w tej chwili przebywa w areszcie. Śledczy wiedzą bowiem, że kiedy tylko odzyska wolność, będzie utrudniał śledztwo. Zresztą, próbuje to robić nawet zza krat. Niedawno służby więzienne przechwyciły gryps, który Ryszard F. usiłował wysłać z aresztu za pośrednictwem osoby, która przyszła go odwiedzić.

Najwyższą kwotę gdynianie wręczyli sędziemu Piotrowi S. ze Szczecina, który wydrukował baraże Arki ze Śląskiem w czerwcu 2004 roku. Gdyby klub znad morza je przegrał, znalazłby się w trzeciej lidze. 43 tysiące złotych jednak zrobiły swoje. Arka nie utonęła, a rok później, dzięki kupowaniu niemal co tydzień ligowych punktów, zameldowała się w ekstraklasie.

Przeważnie jednak pieniądze, wręczane przez gdyński działaczy sędziom i obserwatorom były dużo mniejsze. Najczęstszą stawką dla drugoligowego arbitra było 5 tysięcy złotych. "Ludzie, którzy ustawiali mecze Arki, z własnej kieszeni nie wydali ani złotówki. Pieniądze pochodziły między innymi z biletów na mecze. Klub księgował mniejszą liczbę sprzedanych biletów, niż prawdziwa. Różnice z wpływu z wejściówek były wydawane na łapówki. Zdarzało się też, że klub przekazywał bilety, które były rzekomo darowizną. Faktycznie sprzedawano je, a zarobione pieniądze szły na wiadomy cel" - ujawnia prokurator Krzysztof Schwartz. Pieniądze na łapówki szły także z premii piłkarzy. Kwitowali oni w dokumentach odbiór premii, ale znacznej części z nich nie otrzymywali i pieniądze szły dla sędziów oraz obserwatorów.

Śledczy zdobyli ogromną wiedzę na temat źródeł wyprowadzania pieniędzy z klubu dzięki temu, że na początku tego roku zabrali klubową dokumentację. Wiemy, że analizowali też zapisy wideo, żeby sprawdzić, czy ilość osób wchodzących na trybuny pokrywa się z liczbą sprzedanych wejściówek.

Wiadomo, że trzydziestu czterech oskarżonych to nie jest kompletna lista osób, którym prokuratorzy zarzucili branie pieniędzy od gdynian. Z procesu wyłączono m.in. sędziego Macieja H. z Poznania, który miał przyjąć pieniądze za przekręcenie meczu Arka - Radomiak w październiku 2004 roku, a także byłego prezesa KSZO Ostrowiec Mirosława S., który miał przyjąć pieniądze wiosną 2005 za sprzedanie spotkania Arce. Śledczy nie ujawniają, dlaczego te osoby nie znalazły się w akcie oskarżenia.

Możliwe, że na ławie oskarżonych zasiądą jednak też zupełnie nowe osoby, których nazwiska nie pojawiały się przy aferze korupcyjnej. Policja i prokuratura wciąż badają sprawę podejrzanych baraży gdynian z Jagiellonią z czerwca 2006 roku. Arka wygrała je i dzięki temu pozostała w ekstraklasie. "Na temat przyszłych działań policji i prokuratury nie będę się wypowiadał" - ucina prowadzący śledztwo prokurator Robert Tomankiewicz, pytany o ten dwumecz.

















Reklama