Piechna, po nieudanym pobycie w Torpedo Moskwa, wrócił do Polski i podpisał kontrakt z Widzewem. Ma tylko jedno zadanie: strzelać gole. "Chciałbym, żeby piosenka "Duma ligi tej", którą śpiewali o mnie kiedyś kibice w Kielcach, znowu stała się aktualna" - mówił "Faktowi" napastnik po podpisaniu kontraktu.

W pięciu meczach bramki nie zdobył, więc fani Widzewa nie mają powodów podśpiewywać o "Kiełbasie". Raczej wstydzą się za jego zachowanie! Wśród polskich kibiców zyskał już nowy przydomek Parówa. Piechna swoje "popisy" rozpoczął w Warszawie. Zanim oddał jakikolwiek strzał na bramkę (w 79. minucie), zdążył obrazić i skopać niemal całą drużynę gospodarzy. Nawet spokojny bramkarz Jan Mucha usłyszał pod swoim adresem "wiąchę".

"Piechna to człowiek, który źle się czuje w wielkich miastach. Stąd jego zachowanie" - twierdzi pomocnik Legii Aleksandar Vuković. W Białymstoku "Kiełbasa" czuł się na tyle dobrze, że... trzasnął łokciem w twarz Rodneia. Sędzia Mirosław Górecki nie zauważył incydentu, ale zdarzenie zarejestrowały kamery. Komisja Ekstraklasy ukarała widzewiaka dyskwalifikacją na trzy mecze ligowe.

"To było przypadkowe starcie. Gdybym uderzył go specjalnie, to bym mu wybił zęby" - tłumaczy obrazowo Piechna. W derbach Łodzi "Kiełbasa" się uspokoił. Już nie bił rywali, a jedynie bluźnił na nich. "Z Grześkiem dzieje się coś niedobrego. Z Rosji wrócił jakiś podminowany" - zauważył Tomasz Wieszczycki.

Piechna nie zgadza się z tą opinią. "Na boisku nie ma zmiłuj. Trzeba zapieprzać, prowokować, a czasem kopnąć nawet przyjaciela" - wyjaśnia napastnik. Dziś Piechna będzie miał szansę udowodnić, że jest piłkarzem, a nie boiskowym łobuzem. Decyzja o trzymeczowej dyskwalifikacji jest jeszcze nieprawomocna. Widzew odwołał się od niej i dzięki temu napastnik zagra z Polonią.







Reklama