"Potrafię z nieśmiałego piłkarza, któremu na myśl o grze przeciwko Michaelowi Ballackowi zaczynają trząść się nogi, zrobić pewnego siebie gwiazdora. Jestem w kontakcie z PZPN. Odwiedzę polską ekipę podczas turnieju. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to pomogę i piłkarzom, i trenerom" - powiedział Christoph (właść. Krzysztof) Pelczar, oficjalny kapelan Euro 2008. "A jeśli nikt nie będzie chciał mojej pomocy, to proszę się nie martwić - i tak wyjdziemy z grupy. Na początku maja jadę razem z selekcjonerem Austriaków Josefem Hickersbergerem na audiencję do papieża. Poproszę Benedykta XVI, aby wstawił się u kogo trzeba za naszymi piłkarzami."

Pelczar w 1997 r. wyjechał z Krakowa, aby studiować w Wiedniu. W październiku zeszłego roku, dzięki bardzo dobrej współpracy z Austriackim Związkiem Piłki Nożnej, otrzymał nominację na kapelana Euro 2008. W Austrii jest znanym i szanowanym duchownym. Prowadzi wykłady dla sędziów. Pracuje między innymi w Rapidzie Wiedeń, który jako jeden z niewielu klubów piłkarskich na świecie organizuje dla swoich piłkarzy tzw. treningi duchowe.

"To absolutne nowum, technika, która ma niewiele wspólnego z religią" - opowiada Pelczar. "Jak wygląda taki trening? Rozmawiam z piłkarzem jak psycholog, skłaniam go do dyskusji. Pracuję głównie ze słabszymi psychicznie, którzy nie są przekonani co do swoich umiejętności i po kilku kiepskich meczach stracili do siebie zaufanie. Po zajęciach ze mną są zupełnie innymi, lepszymi piłkarzami. Między innnymi dzięki temu zdobyliśmy niedawno mistrzostwo Austrii" - chwali się się Pelczar.

Pelczar twierdzi, że jego metody są podobne do tych, jakie stosuje Leo Beenhakker. Różnica polega jednak na tym, że Leo wmawia piłkarzom, że są dobrzy, a oni potulnie tego słuchają. Pelczar natomiast potrafi sprawić, że zawodnicy sami, bez żadnych sugestii, dochodzą do takiego wniosku. Ta druga metoda ma być skuteczniejsza. "Przeanalizowałem wiele wypowiedzi Beenhakkera. Jednoznacznie z nich wynika, że Leo zafascynowany jest tak zwaną psychologią duchowości, która wywodzi się z Holandii. On jednak w praktyce stosuje trening mentalny. Ja idę o krok dalej" - tłumaczy Pelczar.

PZPN jest bardzo zainteresowany współpracą z duchownym. Szczegółów jeszcze nie uzgodniono, ale sprawa jest w toku. Obie strony korespondują ze sobą od kilku miesięcy. "To bardzo ciekawy pomysł. Jeśli chłopcy poczują taką potrzebę, to nikt im nie zabroni kontaktu z księdzem Pelczarem. Zdajemy sobie sprawę, że to świetny specjalista, a nie jakiś hochsztapler. Na pewno zjawi się w obozie polskiej reprezentacji" - powiedział nam Zbigniew Koźmiński, rzecznik PZPN.

Beenhakker też nie mówi nie. "Trener jest otwarty. Gdy drużyna i sztab poczują, że potrzebują dodatkowej pomocy, skorzystamy z usług tego duchownego" - twierdzi Marta Alf, rzeczniczka reprezentacji.

Pelczar został kapelanem Euro 2008 jeszcze przed losowaniem grup. Po losowaniu, gdy okazało się, że Austria będzie grać między innymi z Polską, austriackie media skrytykowały go, prosząc jednocześnie, aby nie udzielał podopiecznym Beenhakkera żadnej pomocy. "Co im odpowiedziałem? Że we mnie mieszkają dwie dusze, polska i austriacka, dlatego żadnych złych mocy na nich nie ześlę" - śmieje się Pelczar. Doszli więc do wniosku, że Polacy nie stanowią dla nich wielkiego zagrożenia. O jego pomoc poprosiły już reprezentacje Włoch i Holandii. Kapelan zostanie także zaproszony do obozu Chorwatów. "Przykro mi, ale nie mogłem odmówić. Zgodnie z umową z organizatorami turnieju nie mogę służyć tylko Polakom. Pod nikim dołków nie będę kopać, ale obiecuję, że nie przekażę Chorwatom całej swojej wiedzy" - zarzeka się duchowny.

Pelczar w trakcie mistrzostw Europy będzie pomagać także fanom, którzy przyjadą do Wiednia czy Klagenfurtu. W austriackich miastach-organizatorach między innnymi z jego inicjatywy obok "stref kibica" znajdą się "strefy pokoju", gdzie każdy będzie mógł się wyciszyć. W polskich kościołach zorganizowane zostaną darmowe noclegi. Na ulicach miast powstaną także tzw. ściany płaczu, na których wszyscy sfrustrowani kibice wyrażą swoją złość. Ściany potem w widowiskowy sposób zostaną spalone. "o taka zdrowa agresja. Być może pozbędziemy się w ten sposób kilku potencjalnych chuliganów" - uważa Pelczar. Nie obawia się polskich kibiców, którymi Austriacy lubią straszyć. Bardziej boi się tego, że nasi piłkarze zlekceważą boską pomoc. "Drużyna Beenhakkera jest pod specjalną opieką nieba. Przekonałem się o tym, gdy awansowaliśmy na mistrzostwa Europy" - uśmiecha się. "Ale co będzie, jeśli w finale zagramy z bardzo religijnymi Włochami?