Biało-czerwoni pokonali w środę wieczorem we Wrocławiu Bośnię i Hercegowinę 3:0 w swoim czwartym meczu Ligi Narodów. Goście od 15. minuty grali w osłabieniu, po czerwonej kartce Anela Ahmedhodzica.

Zdaniem Ziobera tak surowa kara dla obrońcy była błędem arbitra, ale - jak podkreślił - takie boiskowe sytuacje w futbolu nie zawsze oznaczają pewną wygraną i trzeba je umieć wykorzystać.

Reklama

"Polacy to potrafili, choć widać było, że ta czerwona kartka ustawiła mecz. Cieszy jednak, że umiemy wykorzystać słabość rywali i wreszcie wygrywać z nimi przekonująco. Widać było dużo chęci, ale też wyższe umiejętności. W rozgrywkach LN czy jakiś eliminacjach ważne jest, by nie potykać się na teoretycznie słabszych przeciwnikach i starać się zdobywać punkty z tymi mocniejszymi, co udało nam się w spotkaniu z Włochami" – przyznał w rozmowie z PAP napastnik, który 46 razy wystąpił w reprezentacji kraju.

Ziober chwalił grę drużyny trenera Jerzego Brzęczka, ale – jak dodał – chciałby widzieć polskich piłkarzy grających tak agresywne i długo utrzymujących się przy piłce również przeciwko rywalom występującym w pełnym składzie. Zwrócił też uwagę, że Bośniacy dobrze zaczęli mecz i przeprowadzili dwie groźne akcje po odbiorze piłki.

Reklama

Indywidualnie komplementował natomiast postawę Roberta Lewandowskiego, który zdobył dwa gole, a przy kolejnym asystował, Kamila Grosickiego, Mateusza Klicha oraz występujących w środku pola Karola Linettego i Jacka Góralskiego.

"Dobrze, że Karol zdobył gola i jestem ciekaw jego dalszych postępów w kadrze. Mam nadzieję, że odetchnie wreszcie pełną piersią reprezentanta i będzie dużo dawał tej drużynie. Góralski pokazał natomiast, że oprócz swojej waleczności i postawy w destrukcji, potrafi też szybko rozegrać piłkę i może być bardzo kreatywnym graczem. Czekam, żeby te atuty pokazał też w meczu z silniejszym przeciwnikiem, ale nie wiem, czy po takim jego występie Grzegorz Krychowiak nie zaczyna się zastanawiać: co ja tutaj robię?" – nadmienił strzelec ośmiu goli dla reprezentacji.

Ziober podkreślił, że było to bardzo udane zgrupowanie kadry. Zwrócił uwagę, że polska drużyna w trzech październikowych meczach zdobyła osiem bramek, ale przede wszystkim weszło do niej kilka nowych twarzy, jak Jakub Moder, Michał Karbownik czy Sebastian Walukiewicz.

Reklama

"Dawno w kadrze nie było tak dużej rywalizacji. Trzeba pochwalić trenera Brzęczka za wprowadzanie nowych zawodników, ale wygląda na to, że sprawił tym sobie kłopot przy wyborze podstawowej jedenastki. Wkrótce bowiem musi zdecydować się na jeden skład, a powołani piłkarze pokazali mu, że może wybierać z naprawdę szerokiego grona. To oczywiście pozytywna rzecz, choć trzeba to robić umiejętnie, by nie popsuć atmosfery w szatni" – tłumaczył były napastnik m.in. ŁKS Łódź, Montpellier HSC i Osasuny Pampeluna.

Jak przypomniał, do tej pory dość krytycznie patrzył na pracę w kadrze Brzęczka, ale – zaznaczył – mecze z Finlandią (5:1), Włochami (0:0) oraz Bośnią i Hercegowiną (3:0) pozwalają z większym optymizmem czekać na rozpoczynające się w marcu eliminacje mistrzostw świata, a następnie turniej finałowy mistrzostw Europy.

"W listopadzie czekają nas mecze z Włochami i Holandią. To będą dla nas sprawdziany, w którym miejscu tak naprawdę jesteśmy".