Do incydentu doszło w nocy ze środy na czwartek. Około północy na przejściu granicznym w Korczewie pojawiły się trzy autokary z działaczami piłkarskimi i dziennikarzami wracającymi ze Lwowa po przegranym przez Polskę meczu z Ukrainą.

Po odprawieniu przez polską Straż Graniczną pierwszy z autokarów, w którym jechali działacze Polskiego Związku Piłki Nożnej ze swoim szefem Michałem Listkiewiczem, nagle ruszył, mijając obowiązkową na granicy z Ukrainą odprawę celną. Kierowcę zatrzymał dopiero strażnik na ostatnim szlabanie - pisze "Rzeczpospolita".

Reklama

"Grzecznie poprosił, by zawrócili do odprawy" - relacjonuje Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzeczniczka Izby Celnej w Przemyślu.

Wówczas z autokaru – jak opowiadają „Rz” celnicy – wyskoczył Kazimierz Greń, członek zarządu PZPN, szef Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, a także radny Rzeszowa. Twierdzą, że zaczął ich wulgarnie wyzywać, a także grozić, że stracą pracę. "Czy wiecie, kim jestem?" - miał pytać.

Reklama

Greń zdaniem celników wyglądał na trzeźwego. Co innego inni członkowie PZPN. "W alkomaty nie dmuchali, ale opary alkoholu wydostawały się z autobusu" - twierdzi jeden z celników.

Oczywiście inną wersję wydarzeń przedstawia rzecznik PZPN, Zbigniew Koźmiński. "Wracałem tym autokarem, ale nic nie wiem o żadnej awanturze na granicy" - opowiada.

Drzewiecki: Miejsce tego pana jest w rynsztoku.
Beenhakker: Wkurzył mnie rzecznik PZPN