Kucharski kilkanaście dni temu został zatrzymany. Miał szantażować swojego byłego klienta. Po wpłaceniu poręczenia majątkowego menedżer opuścił areszt. Teraz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" odniósł się do całej sprawy.

Reklama

Kucharski zaprzecza, że szantażował Lewandowskiego. To stwierdzenie nie ma sensu. Jak to możliwe, że on cały czas prowadził rozmowy z szantażystą i zapraszał mnie na kolejne spotkanie? Zastanawiające, że na policję zgłosił to dopiero na początku października, ponad rok po spotkaniu w Monachium i wiele miesięcy po rozmowie w Warszawie. Zdecydował się na ten ruch kilkanaście dni po tym, jak złożyłem pozew do sądu, w którym domagam się rozliczenia mojego wkładu w RL Management. Tę wartość biegli wyliczyli na 39 mln zł - podkreśla były agent gracza Bayernu i dodaje: Lewandowskiego zawsze bolało, że musiał się podzielić zyskiem. Tak zdarzyło się choćby przy kontrakcie z Nike. Wynegocjowaliśmy dla Roberta superumowę, najwyższą, jaką miał wtedy sportowiec z tej części Europy. Współpracowałem wówczas z Mariuszem Siewierskim, ale chciałem, aby prowizję otrzymał też Maik Barthel. On wcześniej ustalił świetne warunki z konkurencyjnym Adidasem, dlatego z Nike mogliśmy windować kwotę. Lewandowski kręcił nosem na wysokość naszej prowizji, zamiast skupić się na wysokości kontraktu.