W wyjazdowym spotkaniu League Two (czwarty poziom w Anglii) z Cheltenham Town, zakończonym remisem 1:1, King niespodziewanie wpisał się na listę strzelców w 12. minucie.
Bramkarz gości tak wykopał piłkę, że odbiła się raz od murawy, a następnie - również dzięki podmuchowi wiatru - wpadła do siatki nad bezradnym golkiperem gospodarzy Joshuą Griffithsem.
Jak obliczono, gol został strzelony ze 105 jardów, czyli 96,01 m.
Wydarzenie miało miejsce we wtorek, a w czwartek ten wyczyn został uznany w Księdze rekordów Guinnessa.
Dotychczasowy rekord należał do bośniackiego bramkarza Asmira Begovica - w 2013 roku, gdy występował w Stoke City, strzelił gola w meczu z Southampton FC z odległości 91,9 m.
Jestem absolutnie zachwycony, ponieważ nie jest to coś, co zamierzałem celowo zrobić - przyznał King, cytowany na stronie internetowej swojego klubu.
Zapewne będzie o tym mowa jeszcze przez długi czas, więc jestem dumny. I jestem pewien, że moja rodzina też będzie niezwykle dumna. Będę musiał wysłać Asmirowi wiadomość, aby przekazać moje współczucie... To dla mnie nowe doświadczenie, nigdy nie marzyłem o tym, by znaleźć się w książkach, które dostaje się co roku na Boże Narodzenie - podkreślił 25-letni bramkarz, który urodził się w Anglii, ale był już powołany do seniorskiej reprezentacji Walii.
King nie celebrował jednak zdobycia bramki z szacunku dla swojego odpowiednika z Cheltenham, chociaż to był pierwszy gol, jaki strzelił w profesjonalnej karierze.
Nie wiedziałem nawet, jak naprawdę świętować i przeprosiłem bramkarza rywali po meczu. Nie jest miło być po drugiej stronie - przyznał King.