„Woźny” próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Zamieszani w korupcję przeważnie odcinają się od świata. Nie odbierają telefonów od znajomych, nie potrafią publicznie przyznać się do swojej winy. Woźniak jest jednym z niewielu, którym udało się wyłamać z tego schematu. Były bramkarz reprezentacji Polski ułożył sobie życie na nowo. I, co równie ważne, posypał głowę popiołem. Przyznał, że robił źle. "Należało mi się wykluczenie ze świata piłki. Postępowałem karygodnie" - wyznaje.

Reklama

>>>Woźniak przyznał się do korupcji

Restauracja Montenegro w Łodzi to nowe miejsce pracy Andrzeja. Tam Woźniak obserwuje na dużym telewizorze piłkarzy z całego świata. Współpracuje bowiem jako skaut z jej właścicielem, piłkarskim menedżerem Draganem Popoviciem. "Tak naprawdę nie bywam tu jakoś strasznie często. Bo ja dużo podróżuję. Po całej Europie" - opowiada dawny gwiazdor Widzewa.

Andrzej jest ciągle uśmiechnięty, bez przerwy żartuje. Widać, że prawie całkowicie zapomniał o wydarzeniach z 3 kwietnia 2008 roku. Tego dnia zatrzymało go CBA. Kiedy przypominamy o tym Woźniakowi, ten nie próbuje kluczyć i zmieniać tematu - czytamy na eFakt.pl.

Reklama

"Dopóki nie skończy się proces Korony, nie zamierzam pracować w żadnym profesjonalnym zespole. Jak zamknę jeden rozdział, to dopiero wtedy otworzę drugi. Ale nie ukrywam, że trenowanie bramkarzy w seniorskiej drużynie to coś, co sprawia mi wielką przyjemność. Marzę, by kiedyś wykonywać ten zawód. Zresztą ja nic innego nie umiem robić" - przyznaje Andrzej.

Oparciem dla niego w trudnych chwilach była żona i dwóch synów. "Żeby wytrzymać z kimś takim jak ja pół wieku, trzeba być niesamowitym człowiekiem" - opowiada Woźniak o swojej małżonce.

Woźniak, człowiek, który ma do siebie rzadko spotykany dystans i który otrzymał od losu drugą szansę. "Nie zmarnuję jej, bo chcę, żeby za 20 lat nazwisko Woźniak kojarzyło się z piłką nożną, a nie aferą korupcyjną" - kończy.

>>>Więcej na eFakt.pl