Do wtorkowego popołudnia na zgrupowanie w Madrycie dotarło zaledwie sześć zawodniczek z 23 powołanych przez trenerkę Montse Tome.
Wprawdzie Hiszpańska Federacja Piłki Nożnej (RFEF) podała, że część piłkarek ma pojawić się dopiero przed wylotem w Walencji, gdzie odbędą się treningi przed podróżą do Szwecji, ale jak podają madryckie media duża grupa piłkarek zbuntowała się i odmówiła gry w zespole narodowym. Stołeczny dziennik “El Pais” twierdzi, że jest ich co najmniej piętnaście.
W piątkowym dokumencie, podpisanym przez 39 zawodniczek, w tym 21 uczestniczek sierpniowych MŚ w Australii i Nowej Zelandii, piłkarki zażądały od RFEF reform w strukturach piłkarskiej federacji Hiszpanii.
Wśród postulowanych zmian jest m.in. dymisja tymczasowego prezesa RFEF Pedro Rochy, restrukturyzacja gabinetu szefa federacji oraz zmiany organizacyjne w hiszpańskiej kobiecej piłce nożnej.
W piśmie skierowanym do federacji zawodniczki domagają się też zwolnienie ze stanowisk osób, które “prezentowały, ukrywały, pochwalały lub podżegały do postaw naruszających godność kobiet”.
Jesteśmy głęboko przekonane, że potrzebne są zdecydowane zmiany na stanowiskach kierowniczych - napisały hiszpańskie zawodniczki.
Protest piłkarek ma związek z aferą, jaka wybuchła w sierpniu po ceremonii wręczenia medali na mundialu kobiet, podczas której ówczesny prezes hiszpańskiej federacji Luis Rubiales pocałował w usta zawodniczkę kadry Jennifer Hermoso. We wrześniu pod naciskiem opinii publicznej działacz zrezygnował ze stanowiska.
We wtorek rano Victor Francos, sekretarz ds. sportu w gabinecie premiera Pedro Sancheza ogłosił, że z ramienia rządu Hiszpanii zamierza mediować pomiędzy piłkarkami a władzami RFEF.
Marcin Zatyka