W ostatnich dniach okienka transferowego w większości lig europejskich wydawało się, że w końcu serial pod tytułem "transfer Nakoulmy" dobiegnie końca i zakończy się happy endem. Gwiazdą Górnika Zabrze zainteresował się turecki potentat Besiktas Stambuł i wyglądało na to, że tym razem nic już nie przeszkodzi w finalizacji transferu "Prezesa". Menedżer piłkarza poleciał do Turcji, ustalił warunki indywidualnego kontraktu reprezentanta Burkina Faso i czekał aż Turcy ustalą szczegóły transakcji z Górnikiem.

Reklama

Tyle że mijały dni, a później już godziny do zamknięcia okienka transferowego, a oferta z Besiktasu do Zabrza nie docierała. Co jest grane? Może polski klub zażyczył sobie zbyt dużo kasy za transfer zawodnika, któremu za pół roku kończy się kontrakt i będzie można go wziąć za darmo? Ale nie, przecież w Zabrzu chcieli za swojego asa tylko 400 tysięcy euro. Dla Besiktasu taka suma nie stanowi żadnego problemu. Więc co było nie tak? Dlaczego działacze ze Stambułu tak długo zwlekali? W końcu okienko się zamknęło, a Besiktas się do Górnika nie odezwał...

Okazuje się, że pieniądze nie miały żadnego znaczenia. Wielki wpływ na niepowodzenie transferu Nakoulmy do Besiktasu miał... słynny Brazylijczyk Ronaldinho - informuje transfering.pl. Jak to możliwe? Prezes Besiktasu Fakrit Orman przed rozpoczęciem zimowego okienka obiecał kibicom swojego klubu głośne transfery. Do Stambułu, zgodnie z zapowiedziami szefa "Czarnych Orłów", miały trafić znane nazwiska. Właśnie z Ronaldinho na czele. Ale grający w Atletico Mineiro były gwiazdor Barcelony i Milanu nie dał się skusić tureckim wysłannikom i zdecydował się pozostać w brazylijskim klubie. Po kolei odmawiały także inne gwiazdy i z wielkich obietnic tureckiego prezesa wyszły nici. Nie chcąc jeszcze bardziej zaogniać sytuacji, Orman wolał odpuścić transfer Nakoulmy, bo dla fanów Besiktasu reprezentant Burkina Faso jest anonimowym piłkarzem. Tymczasem oni przecież czekali na wielkie nazwisko, na Ronaldinho lub gracza jego pokroju. Jak prezes Besiktasu wytłumaczyłby się z tego, że zamiast gwiazd ściągnął zupełnie nie znanego Nakoulmę z Górnika Zabrze? Niestety, ale piłkarz Górnika w tej sytuacji miał dla Turków "za słabe nazwisko" - twierdzi transfering.pl.

Gdyby Ronaldinho przystał na transfer do Besiktasu, trafiłby tam także "Prezes". Jako dodatek, na który tak naprawdę nikt nie zwróciłby uwagi. Ale Nakoulma jako największy hit transferowy tureckiego klubu? Nie, to nie miało prawa się udać.

Reklama

Nie ma szczęścia do transferów piłkarz Górnika. Jak on chce do jakiegoś klubu, to albo nie są nim zainteresowani, albo tak jak w przypadku Besiktasu, zawsze coś stoi na przeszkodzie. Z kolei jak jego chcą, to reprezentant Burkina Faso kręci nosem i wybrzydza. Tak jak w przypadku oferty z Chin. Zdobywca Pucharu Chin Guizhou Renhe wziął z górnika Krzysztofa Mączyńskiego, ale zainteresowany był także transferem Nakoulmy. Początkowo reprezentanta Burkina Faso był zdecydowany na przejście do chińskiego klubu, ustalił nawet szczegóły kontraktu, ale jak przyszło do złożenia podpisu pod umową, niespodziewanie się rozmyślił. Powiedział, że ten kierunek go jednak nie interesuje, bo on chce grać w Niemczech albo we Francji...

Problem jednak w tym, że ani kluby z Bundesligi, ani też z Ligue 1 nie palą się do zatrudnienia Nakoulmy. Do Górnika nie wpłynęła do tej pory żadna konkretna oferta z tych krajów dla "Prezesa". Co prawda do sprowadzenia Nakoulmy przymierzał się SC Freiburg, ale tutaj też ostatecznie "woltę" wykonał piłkarz Górnika. Skauci niemieckiego klubu obserwowali piłkarza z Burkina Faso przez niemal pół roku, aż wreszcie dali zielone światło do przeprowadzenia transferu. Tyle tylko, że Freiburg mógł zaproponować Nakoulmie "jedynie" 500 tysięcy euro rocznie, co zdecydowanie nie pasowało asowi Górnika, który kategorycznie odrzucił ofertę niemieckiego klubu - czytamy na transfering.pl.

W efekcie o rychłym transferze Nakoulmy mówi się bez przerwy od kilkunastu miesięcy, a piłkarz ciągle gra w zabrzańskim klubie. I prawdopodobnie wypełni wygasający w czerwcu kontrakt. Co prawda cały czas może jeszcze odejść do Chin lub Rosji, bo tam jeszcze przez kilkanaście dni okienko transferowe jest otwarte, ale przecież według reprezentanta Burkina Faso nie są to dla niego atrakcyjne kierunki...